W sumie – jak obliczył autor artykułu "SKOK-i po mediach" Bogdan Wróblewski - Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo - Kredytowe wytoczyły mediom ponad 20 spraw. Dotyczą nakazu opublikowania odpowiedzi prasowych i sprostowań, ochronę dobrego imienia, zniesławienia. Do tego dochodzą zawiadomienia do prokuratur. Pozwani to głównie dziennikarze, ale też redaktorzy naczelni, wydawca, a ostatnio także prawnik „Gazety Wyborczej”.
Jak przypomina „Gazeta”, SKOK-i to dziś największa organizacja parabankowa w Polsce. Obsługują 2,1 mln osób w ponad 1,8 tys. placówek. Porównywalną sieć mają tylko bank PKO BP i Poczta Polska.
***
SKOK-i powstały na początku lat 90. wedle idei lokalnych, samopomocowych, nienastawionych na zysk spółdzielni sąsiadów lub kolegów z zakładu pracy.
Jednak gdy ich funkcjonowanie prześwietlili dziennikarze okazało się, że SKOK-i zmieniły się w potężną instytucję finansową, które działają prawie jak banki, ale nie podlegają jak one nadzorowi. Do tego aż do 2007 r. zwolnione były z podatku dochodowego.
Gdy gazety zaczęły odsłaniać kulisy działania kas, posypały się pozwy, w których SKOK-i żądały gigantycznych pieniędzy. Jesienią 2010 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew za tekst Bianki Mikołajewskiej „Wielki SKOK" („Polityka”, 2004 r.), w którym Kasa Krajowa SKOK zażądała aż 5 mln złotych za rzekomą „krzywdę prasową". - Ta kwota miała wstrząsnąć wydawcą i skłonić go do zaniechania dalszych publikacji - mówił w dniu rozpoczęcia procesu Jerzy Baczyński, naczelny tygodnika „Polityka ".