Nic nie przebije skandalu. Najgłośniejszym kulturalnym wydarzeniem ostatnich kilku prezydencji była więc „Entropa”, instalacja czeskiego artysty Davida Černego, przedstawiająca karykaturalne wizje poszczególnych członków Unii. Holandię zalaną wodą, z wystającymi wierzchołkami minaretów, Niemcy z siecią autostrad, układającą się w kształt przypominający swastykę, Polskę jako pole ziemniaków, na którym trzech księży zatyka flagę ruchu gejowskiego niczym Amerykanie swój sztandar na Iwo Jimie. Bułgaria, przedstawiona jako wielka toaleta w tureckim stylu, zaprotestowała najgłośniej, wystosowując do Czechów notę dyplomatyczną i demonstracyjnie wręczając ich ambasadorowi sedes w stylu europejskim. Ale zarazem wszyscy o pracy Czecha dyskutowali, a niektóre media przyjęły ją wręcz z entuzjazmem. Szczególnie te z Wielkiej Brytanii. Może ze względu na angielskie poczucie humoru, a może po prostu dlatego, że ich kraju – jako bijącego źródła eurosceptycyzmu – w czeskiej pracy brakowało.
„Entropa” zawisła w gmachu Rady Europejskiej w Brukseli. Tradycyjnie już kraje obejmujące rotacyjne, półroczne przewodnictwo w Unii zaczynają od zagospodarowania atrium w tym budynku. Dziś ozdabia je gigantyczny (3 tony, 200 m kw.) dywan, ilustrujący historię i kulturę sprawujących prezydencję Węgier.
Wcześniej Hiszpanie powiesili wielką instalację, pokazującą przemieszczających się ludzi – analogię do ruchu, przemian w Europie. Szwedzi ustawili tam dość banalną ekspozycję własnego designu, a Francuzi wywiesili balon w barwach narodowych.
Teoretycznie kulturalny program jest tylko dodatkiem – małym fragmentem wszystkich działań kraju przewodniczącego Radzie UE.