Nie wiadomo, dlaczego rozruchy przed, podczas i po meczu polskiej reprezentacji piłkarskiej w Kownie tak wszystkich zadziwiły. Kibice (zwani też pseudokibicami, kibolami, chuliganami, bandytami) wielokrotnie dawali przykłady swoich możliwości.
W 2007 r. podczas pucharowego meczu Legii Warszawa w Wilnie stoczyli krwawą bitwę z oddziałami policji i zdezorganizowali życie w stolicy Litwy. Nie bez powodu właśnie sąsiednia Litwa jest ulubioną areną bitewną polskich bandytów stadionowych. Dojazd jest tani, lokalne formacje prewencyjne mało doświadczone, monitoring stadionów niewystarczający, a do tego, kiedy jedni odwracają uwagę uczestnicząc w burdach, inni załatwiają w tym czasie całkiem poważne interesy. Wiedzą o tym polscy policjanci zajmujący się środowiskami pseudokibiców.
Według nich, polskie gangi stadionowe zaopatrują się na Litwie w narkotyki, rozprowadzane później w Polsce. Ale o tym wątku polscy politycy milczą. Zapowiadają natomiast, że już koniec pobłażania, teraz chuligani trafią do więzień, a nie na trybuny. Premier Donald Tusk oświadczył, że muszą być traktowani jak bandyci – czyli przed sąd i do paki! Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski podał gotowe rozwiązanie: będą sądzeni przez internet. Sędzia w sądzie, oskarżony w specjalnym pomieszczeniu na stadionie. Krótka rozprawa i wyrok na odległość. No i żelazny repertuar życzeń składanych przy podobnych okazjach. Zakazy stadionowe, elektroniczny dozór, odpowiedzialność klubów i PZPN.
A pseudokibice śmieją się w kułak. To wszystko już było. I zakazy i nakazy, puste trybuny, elektroniczne chipy, kamery na stadionach, surowe kary. Były sądy 24-godzinne ministra Zbigniewa Ziobro, była uproszczona procedura karna, czarne listy bandytów.