Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Adwokaci własnych spraw

Polska adwokatura. Jaka jest?

W nowej rzeczywistości zasady rządzące wykonywaniem zawodu stały się za ciasne dla niektórych, przede wszystkim wielkomiejskich adwokatów. W nowej rzeczywistości zasady rządzące wykonywaniem zawodu stały się za ciasne dla niektórych, przede wszystkim wielkomiejskich adwokatów. Karol Piechocki / Reporter
Najważniejsza batalia, jaką wkrótce będą musieli stoczyć adwokaci, odbędzie się w ich własnej korporacji, od lat nękanej kolejnymi falami wewnętrznych konfliktów. Następna może tę wspólnotę zmieść.
Andrzej Zwara, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. Niektórzy jego koledzy twierdzą, że zbyt mocno gra na siebie.Danuta Matłoch/Fotorzepa Andrzej Zwara, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. Niektórzy jego koledzy twierdzą, że zbyt mocno gra na siebie.

Mówi się: wolny zawód. Ale w Warszawie to od dawna kierat. Zamiast wnikliwej lektury akt sądowych – obsługa prawna skomplikowanych przedsięwzięć finansowych. W miejsce popisów retorycznych i erystycznych w sądzie – wprowadzanie na rynek zagranicznych inwestycji. Praca często w języku angielskim, przez telefon i Internet. Lawirowanie między polskim a zagranicznymi systemami prawnymi w ramach współpracy z adwokatami w innych krajach, ale dla tej samej firmy. Już prawie połowa adwokatów (wliczając przyuczających się do zawodu aplikantów) pracuje dziś w Warszawie. Prawie 80 proc. spośród nich już w tym nowym stylu, no i w nowej branży: obsłudze finansów.

Adwokatura w trochę mniejszych miastach też się zmienia. Tam też trzeba lawirować, ale w innym sensie: między ochroną własnej niezależności a koniecznością istnienia w lokalnym środowisku. Im mniejsze miasto, tym więcej trzeba odwagi, by wystąpić w sądzie naprzeciw burmistrza czy ważnego lokalnego biznesmena. (Przy tym lokalne elity to zwykle jakaś bliższa lub dalsza rodzina; w Białymstoku w 2010 r. aplikanta adwokackiego w sprawie karnej nie było komu sądzić, bo kolejni sędziowie okazywali się spokrewnieni).

Zawód staje się w dosłownym sensie ryzykowny. W lutym 2011 r. do pani adwokat w jednej z kancelarii w Krakowie wszedł przedstawiciel przeciwnika procesowego i mierząc pistoletem straszakiem w jej serce dwukrotnie wystrzelił. W 2008 r. w Zagórzu w domu adwokata wybuchła bomba, tym razem prawdziwa, przesłana mu przez drugą stronę sporu. Rok później podobny zamach zdarzył się w Sanoku.

Lokalnym marzy się więc nade wszystko silna korporacja adwokacka, która dbałaby o utrzymanie elitarnego statusu tej grupy zawodowej, z elitarnością finansową włącznie.

Wreszcie adwokaci w najmniejszych miasteczkach.

Polityka 18.2011 (2805) z dnia 29.04.2011; kraj; s. 27
Oryginalny tytuł tekstu: "Adwokaci własnych spraw"
Reklama