Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Suche fakty

Raport Millera: co ustalił, kogo przekonał?

Raport komisji Millera, jak pokazały pierwsze, robione na gorąco badania opinii publicznej, znów podzielił Polaków, wielu nie przekonał. Raport komisji Millera, jak pokazały pierwsze, robione na gorąco badania opinii publicznej, znów podzielił Polaków, wielu nie przekonał. Tomasz Sternicki / Forum
Miało zaboleć i zabolało. Wszystkich. Raport Millera na temat katastrofy smoleńskiej okazał się rzetelny, powściągliwy, wyzbyty jakichkolwiek ocen politycznych i nieoszczędzający nikogo. Czy mówi całą prawdę o przyczynach katastrofy?
Przedstawiciele komisji Millera prezentują wyniki dochodzenia: od lewej ppłk Robert Benedict, Maciej Lasek, Jerzy Miller, płk Mirosław Grochowski i Wiesław Jedynak.Leszek Zych/Polityka Przedstawiciele komisji Millera prezentują wyniki dochodzenia: od lewej ppłk Robert Benedict, Maciej Lasek, Jerzy Miller, płk Mirosław Grochowski i Wiesław Jedynak.

Raport sumuje to, co specjalistom udało się z całą pewnością odtworzyć, o czym świadczą dowody materialne, choćby w postaci zapisów na rejestratorach lotu; stawia hipotezy tam, gdzie są one uprawdopodobnione, czasem nawet do granic pewności, ale pozostawia też sferę, której być może nie poznamy nigdy, bo nie wiemy wszystkiego o ludzkiej psychice i jej reakcjach w sytuacjach stresowych, a w takiej znaleźli się 10 kwietnia 2010 r. zarówno piloci Tupolewa, jak i kontrolerzy lotu na smoleńskim lotnisku.

Są dwa zasadnicze elementy, które raport komisji Millera eksponuje – piloci nie zamierzali lądować, chcieli tylko wykonać próbne podejście i odejść na drugi krąg (nie byli samobójcami – powtarzał minister); wcześniej popełnili jednak tak wiele błędów, że manewr mogący uratować życie przekroczył ich umiejętności pilotażu. Podejmowali prawidłowe decyzje, ale nie potrafili ich wdrożyć – to jedno z kluczowych stwierdzeń. Drugie dotyczy bardzo licznych wcześniejszych spekulacji o naciskach na załogę ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego lub ludzi z jego otoczenia (najczęściej wskazywano obecnego do końca w kabinie pilotów dowódcę sił powietrznych gen. Błasika). Bezpośrednich nacisków nie było, rola szefa sił powietrznych była bierna, po prostu obserwował, co się dzieje, i komentował, co widzi – konkluduje raport. To po naszej polskiej stronie.

W dokumencie pojawia się także strona rosyjska i jej działania. Główny zarzut to utrzymywanie polskiej załogi w przekonaniu, że są „na kursie i na ścieżce”, co brzmiało jak komunikat uspokajający, że wobec piętrzących się problemów przynajmniej ten jeden element jest w porządku. W ogóle wiele miejsca poświęcono temu, co działo się na „wieży” (przyjmijmy to określenie dla nędznego baraku, skąd kierowano lotami), i jest to obraz nie tyle przerażający, co przejmujący.

Polityka 32.2011 (2819) z dnia 02.08.2011; Temat tygodnia; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Suche fakty"
Reklama