Kraj

Lud to kupi

Populiści przeciw obcym

Populiści wkorzystują lęki związane z imigrantami i zagrożeniem miejsc pracy. Populiści wkorzystują lęki związane z imigrantami i zagrożeniem miejsc pracy. materiały prasowe
Wielu polityków nie widzi nic złego w uwodzeniu wyborców populistycznymi chwytami. Są przekonani, że w pełni kontrolują swoje działania. Ale to iluzja.
Jednym z dylematów współczesnej Europy jest próba odpowiedzi na pytanie, jak zintegrować islam z demokracją.Tipu/Flickr CC by SA Jednym z dylematów współczesnej Europy jest próba odpowiedzi na pytanie, jak zintegrować islam z demokracją.
Olga Wysocka jest doktorem nauk politycznych Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji.Tadeusz Późniak/Polityka Olga Wysocka jest doktorem nauk politycznych Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji.

W rozważaniach nad przyczynami zamachu w Norwegii wraca temat związków między przekonaniami Andersa Breivika a poglądami partii populistycznych. W swoim manifeście potępia on wielokulturowość, krytykuje obecność muzułmanów w Europie i obwinia własne państwo za złą politykę imigracyjną. Widać, że poglądy Breivika były kształtowane przez ideologie, które kojarzyć można z populizmem.

Nastroje prowadzące do rozruchów, które wybuchły ostatnio w Londynie i innych brytyjskich miastach, ale też – w mniejszej skali – w Sztokholmie, mogą stać się idealną pożywką dla demagogów, którzy podsuną własne polityczne interpretacje tych zdarzeń.

W 2005 r. nieżyjący już Andrzej Lepper głosił z plakatów wyborczych: „Jeśli populizm oznacza bezpardonową walkę z tymi, którzy zamiast przeprowadzania prywatyzacji są sprawcami kryminalnej wyprzedaży i grabieży majątku narodowego, to Samoobrona jest partią populistyczną”. Jego partia miała rozliczyć każdego, kto ukradł, wziął łapówkę, przyczynił się do pauperyzacji społeczeństwa. Lepper był wyjątkiem wśród współczesnych polityków, nazywając swoją partię populistyczną. Pojęcie to ma bowiem wydźwięk pejoratywny. Jednocześnie powszechność użycia tego terminu spowodowała, że zatarło się jego rzeczywiste znaczenie.

Przez ostatnie sto lat nie udało się stworzyć jednej, spójnej definicji populizmu, ale we wszystkich jej wariantach dwa elementy wydają się szczególnie istotne: lud i elita. Zdaniem populistów lud jest „ostoją cnót i posiadaczem wielkiej zbiorowej mądrości”, dzięki czemu „może odróżnić dobro od zła i sprawiedliwość od niesprawiedliwości” (za prof. Jerzym Szackim).

Najważniejszym elementem dla populistów nie jest jednak to, czym jest lud, bo ten konstruują w zależności od potrzeb (naród, obywatele, zwykli ludzie), ale sam akt odwołania się do ludu, do wszystkich, których instytucje i władza uczyniły ofiarami systemu. To, kogo konkretnie reprezentują, zależy od rzeczywistych celów i potrzeb populistów. Nie odnoszą się oni do jednostek, gdyż one nie gwarantują zbiorowych emocji, lud natomiast daje poczucie wspólnoty, tworzy wspólną tożsamość. Populiści zatem organizują wspólnotę, scalają tych, którzy do tej wspólnoty chcą należeć. Włączenie do wspólnoty jest symboliczne, a w rzeczywistości polega na wyłączeniu innych, wrogich ludowi. To zaś, kto jest włączony, a kto nie, zależy od przywódcy wspólnoty.

Wrogiem ludu jest elita. Reprezentując lud, który jest synonimem mądrości i czystości, populiści ustawiają po drugiej stronie uprzywilejowane, wykształcone, aroganckie elity i skorumpowanych polityków, czyli wszystkich, którzy ich zdaniem blokują interes zbiorowy. Pojęcie elity również ma charakter płynny i może obejmować władzę, intelektualistów, zagranicznych inwestorów, media. Wszystkich, którzy zdaniem populistycznych polityków odpowiadają za społeczne nierówności. Elita jest komponowana w zależności od potrzeb.

Narzędziem sukcesu populistów jest nie tyle sam podział na lud i elitę, konfrontacja „my” – „oni”, ile szczególne elementy populistycznego języka, czyli ekspresyjność i emocje, bo one podkreślają podziały. Doskonałym chwytem retorycznym jest posługiwanie się strachem i obawą przed zagrożeniem, mówienie o „układzie” czy „zmowie”. Nie są to do końca zdefiniowane zjawiska, mówiąc o nich populiści opierają się na przesłankach, niedomówieniach i tajemnicach. Przedstawiają teorie konspiracyjne, z założenia niemożliwe do weryfikacji. Sam styl wypowiedzi („wiem, ale nie powiem”) powoduje, że z populistami trudno dyskutować. W konsekwencji pretendują do miana jedynych głosicieli prawdy.

Ważną rolę odgrywa przywódca. To on komunikuje się z ludem, przeciwstawia się w jego imieniu „zepsutej polityce”. Ten charyzmatyczny dla swoich wyznawców lider buduje w swoich zwolennikach lojalność opartą na wierze, że może on rzeczywiście zlikwidować nierówności. Pochodząc z ludu albo pretendując do takiego pochodzenia, jest jednocześnie przez lud wywyższony niemal do kategorii „świętego człowieka”. Jest jednym z nich, a skoro tak, ma prawo do grzechów codzienności, jak na przykład działo się w przypadku Andrzeja Leppera czy Silvia Berlusconiego. Populistyczny przywódca kreuje również tzw. rdzenną krainę. To obszar wyobraźni, kraina idealna, istniejąca w nieokreślonej przyszłości, taką była np. wizja IV RP.

W tzw. twardej wersji (hard populism) nie chodzi jedynie o puste obietnice, ale o ten szczególny obraz świata, w którym prości ludzie są krzywdzeni przez dominujące elity. Zręczne wychwytywanie obaw ludu i ich stronnicza werbalizacja torują populistom drogę do składania obietnic i prezentowania siebie jako jedynego ratunku przed niebezpieczeństwem, niekoniecznie realnym.

Populizm występuje także w łagodnej formie, określanej jako miękka (soft populism), czyli schlebiania ludowi i składania pustych obietnic, aby uzyskać popularność. Leszek Balcerowicz w jednym z wywiadów tłumaczył, dlaczego zawieszenie zegara długu publicznego nie czyni go jeszcze populistą: jest nim ten, kto udaje Świętego Mikołaja bez pieniędzy i prezentów.

Populizm nie jest zjawiskiem nowym. Ten termin pojawił się w XIX w. na określenie ruchów społecznych w Stanach Zjednoczonych, Rosji i na ziemiach niemieckich, opartych na tradycyjnej kulturze wiejskich wspólnot oraz pielęgnujących narodowe tradycje. W Ameryce Łacińskiej w XX w. odpowiadał na procesy modernizacyjne, a w Europie Środkowej i Wschodniej na problemy związane z przejściem od komunizmu do demokracji.

W latach 70. populizm pojawił się w Europie Zachodniej w odpowiedzi na skostniałość elit i zagrożenie napływem imigrantów. Obecnie ujawnia się w wyniku kryzysu demokratycznych instytucji.

Dzisiejsza jego atrakcyjność wynika ze zmiany funkcji pełnionej przez media i samego sposobu relacjonowania polityki. Szczególne znaczenie mają tu media komercyjne, w których główny nacisk kładzie się na rozrywkę, w tym na poszukiwanie wiadomości budzących emocje. To idealne miejsce dla populistycznych przywódców. Pim Fortuyn, Andrzej Lepper, Silvio Berlusconi to przykłady na to, jak zręcznie połączono styl przekazu politycznego z popularnym telewizyjnym językiem.

Powszechnym zjawiskiem staje się nie tylko mediatyzacja sceny politycznej, prowadząca do teatralizacji polityki, ale także pojawienie się elementów dyskursu populistycznego w głównym nurcie politycznym. Stąd ostatnio w europejskim krajobrazie politycznym zadomowili się na dobre politycy przedstawiający się jako rzecznicy ogólnego niezadowolenia.

Jest kilka kwestii, na których koncentruje się niezadowolenie obywateli dzisiejszej Europy. Po pierwsze, są to sprawy związane z mniejszościami narodowymi, etnicznymi czy religijnymi. Jednym z dylematów współczesnej Europy jest próba odpowiedzi na pytanie, jak zintegrować islam w demokratycznym społeczeństwie. Drugi obszar to kwestie związane z Unią Europejską, jej ponadnarodową strukturą, polityką i działaniami trudnymi do zrozumienia dla przeciętnego obywatela. I trzeci – kryzys ekonomiczny z jego odczuwalnymi dla świata konsekwencjami.

Obawy i negatywne emocje związane z napływem imigrantów wydobyła na przykład austriacka partia Jörga Haidera, a po tragicznej śmierci jej lidera strategię tę kontynuował nowy przywódca Heinz Christian Strache. Lęki związane z imigrantami i zagrożeniem miejsc pracy (tym razem dla Holendrów) wykorzystał Geert Wilders, domagając się m.in. restrykcji wobec muzułmańskich imigrantów. Winnymi były elity, które zdaniem Wildersa nie działały odpowiednio skutecznie, by zabezpieczyć interesy własnych obywateli.

W podobnym tonie argumentuje francuski Front Narodowy. W dotkniętej kryzysem ekonomicznym Francji rosnąca niechęć do imigrantów i rządzącej elity jest skutecznie wykorzystywana przez partię Marine Le Pen, córki lidera francuskich populistów Jean Marie Le Pena.

Na północy kontynentu partia Prawdziwi Finowie zdobyła poparcie dzięki charyzmatycznemu liderowi Timowi Soinii, a populistyczna duńska Partia Ludowa wymogła zaostrzenie kontroli na granicach.

W Europie Środkowej i Wschodniej, w odróżnieniu od Zachodniej, populizm jest związany przede wszystkim z powszechną niechęcią do polityki okresu transformacji. Z jednej strony udało się obalić komunizm, zbudować instytucje demokratyczne i rynkowe, wstąpić do Unii, ale z drugiej strony doprowadzono do rozwarstwienia społeczeństwa. Grupa przegranych i rozczarowanych jest znaczna. Doszedł do tego jeszcze jeden element będący dobrą bazą dla argumentów populistycznych – niejednokrotnie w grupie wygranych znaleźli się ludzie lepiej wykształceni oraz osoby z dawnej nomenklatury. Populiści podkreślali istniejące nierówności, potęgowali frustrację i niezadowolenie i w efekcie dochodzili do władzy, tak jak miało to miejsce w Polsce, na Węgrzech czy w Bułgarii.

Rozczarowanie polityką i instytucjami demokratycznymi stało się dziś zjawiskiem powszechnym. Pogłębia się dystans między politykami a społeczeństwem. Znajduje to odzwierciedlenie w malejącej frekwencji wyborczej czy większej płynności elektoratów. Jednocześnie choć ludzie mają coraz mniejsze zaufanie do polityki i zawodowych polityków, to nadal wierzą, że demokracja jest najlepszym systemem sprawowania władzy.

Kwestionowana jest natomiast skuteczność demokracji parlamentarnej czy też liberalnej i tutaj populiści domagają się przywrócenia demokracji ludu. Przyznają sobie prawo do łamania reguł instytucjonalnego porządku, odrzucania zasad, które są według nich wyrazem interesów elit.

Dlatego populizm jest zjawiskiem niebezpiecznym. Odwołując się do pojęcia woli powszechnej, manipuluje ludem, tworzy niepokój, żongluje pustymi obietnicami, gra na emocjach. Wszystko to źle wpływa na jakość polityki.

Paradoksalnie jednak nierzadko właśnie populiści są wyrazicielami rzeczywistych problemów i artykułują żądania grup społecznych, które do tej pory były pomijane. Nie zmienia to faktu, że w sferze konkretnych rozwiązań postulaty populistów są w większości przypadków nieracjonalne i szkodliwe.

Nie grożą nam rządy partii i ruchów populistycznych, przede wszystkim dlatego, że gdy populiści dochodzą do władzy, wróg przestaje istnieć. Skonfrontowani z realną polityką albo okazują się boleśnie słabi i szybko tracą władzę, albo odrzucają populizm jako nieskuteczne narzędzie rządzenia.

Grozi nam natomiast kilka innych niebezpieczeństw. Po pierwsze, populiści w wyniku spektakularnego zwycięstwa mogą przestać być populistami i wprowadzić jakąś formę rządów autorytarnych. Po drugie, populizm może przenikać do głównego nurtu politycznego, narzucając język codziennej debaty, wykluczając rzeczową dyskusję i zmieniając politykę w nieustającą wojnę bez treści. Po trzecie, partie populistyczne stając się koalicjantami i ratując rządy mniejszościowe, zaczynają być traktowane poważnie.

A co z populizmem w Polsce? Po populistycznej koalicji PiS-Samoobrona-LPR nadal w dyskursie politycznym istnieje skłonność do podgrzewania podziałów „my” i „oni”. Łatwo dzisiaj skonstruować wroga, trudniej zaprezentować realny plan na przyszłość. Miękkiego populizmu nie zabraknie w najbliższej kampanii wyborczej. Sztuką nie jest dziś konstruowanie podziałów; kunsztem politycznym byłoby wygrać wybory bez wroga.

Olga Wysocka jest doktorem nauk politycznych Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji. Autorka artykułów i opracowań na temat populizmu i demokracji. Redaktor naukowy antologii tekstów „Populizm”,  która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa UW. Obecnie menedżer projektu „Prezydencja” w Instytucie Adama Mickiewicza.

Polityka 34.2011 (2821) z dnia 16.08.2011; Polityka; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Lud to kupi"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną