Na początku maja wysokonakładowa „Rzeczpospolita” drukuje tekst „Mesjanizm dla mas’’ socjologa Michała Łuczewskiego (ur. 1978 r.), adiunkta w UW. To skrócona wersja artykułu tegoż autora opublikowanego w „Pressjach” – akademickim, konserwatywnym czasopiśmie krakowskim o nakładzie 1000 egz. Nie jest to jednak jakaś naukowa analiza, lecz żarliwy manifest ideowy. Lansuje wskrzeszenie idei mesjańskiej we współczesnej Polsce. Czytamy, że polski mesjanizm wskrzesił Jan Paweł II już w początkach swego pontyfikatu. Przybywał z Rzymu do Polski z jasnym planem: „wezwać Ducha Świętego, aby uczynił z Polaków lud królewski, kapłański i prorocki. Stać się takim ludem znaczy stać się Mesjaszem, Chrystusem Narodów”.
Ale Łuczewski dostrzega, że dziś „jesteśmy na innym etapie i toczymy inne walki”. Jaka jest mądrość obecnego etapu? Żebyśmy się wywikłali z „walki politycznej między Jarosławem a Donaldem” i przywrócili „metafizyczną głębię” wołaniu papieża Polaka o odnowę Polski.
Do nowych mesjanistów zgłaszają akces liderzy prawicowej opinii. W połowie sierpnia Rafał Ziemkiewicz ogłasza w „Uważam Rze”: „Nie mamy powodu wstydzić się polskiego mesjanizmu. Więcej – bez niego nie będziemy nowoczesnym narodem”. Reaktywacja mesjanizmu jako drogi do modernizacji Polski to hasło frontowe: ma mobilizować. Nie musi wyjaśniać, o co tak konkretnie chodzi. Wystarczy, że ojczyzna wzywa i jest misja do wykonania.
Niedługo przed Ziemkiewiczem Tomasz Terlikowski w „Gazecie Polskiej” roztacza wizję powszechnego, jak twierdzi, pragnienia duchowej odnowy naszego kraju. Za jego forpocztę uważa ruch intronizacyjny. To ruch propagujący ideę ogłoszenia Chrystusa królem Polski (królową jest Maryja).