Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Nowe szaty Prezesa

Jarosław Kaczyński i jego kolejna maska

Prezes Kaczyński uwodzi teraz spokojem starszego pana, ojca całego młodego pokolenia. Jak widać przedwyborczym przebierankom prezesa nie ma końca.

Minister Michał Boni nie najlepiej wybrał czas na prezentację swego raportu o szansach, a raczej braku szans dla młodych. Zapewne chciał dobrze, uczciwie, ale uruchomił lawinę. Taki raport w kampanii to bezcenny prezent dla opozycji, bo rządzący wiedzą, że szybko niczego zrobić się nie da, mogą więc mówić o strategii, tymczasem rzecz jest taktyczna. Akurat na trzy tygodnie obietnic. Sondażownie ruszyły więc na młodzież, a za nimi partie. Sensację wzbudził sondaż, że większość najmłodszych wyborców już woli PiS niż PO, a na przykład prawie wcale nie chce SLD. Nawet ludowcy dla młodzieży są lepsi niż lewica, która przecież powinna dawać szansę i nadzieję. Na ostatnią prostą kampanii każdy szykuje więc ofensywę, by zdobyć młodzież, szczególnie PiS. Miejsce mrocznego Antoniego Macierewicza zajęły młode, wesołe dziewczyny.

Prezes Kaczyński uwodzi teraz spokojem starszego pana, ojca całego młodego pokolenia. Jak widać przedwyborczym przebierankom prezesa nie ma końca. Przynajmniej tak to widać z Warszawy, co mocno deformuje opinię o całej kampanii. W terenie, gdzie decydować się będzie ostateczny rozkład głosów, uwija się Macierewicz, działają dziesiątki różnych organizacji i inicjatyw, wyrosłych po smoleńskiej katastrofie.

Kolejna zmiana wizerunku, ale także konsekwencja w działaniu (codzienna konferencja prezesa, tropienie każdej wpadki PO, usprawiedliwianie własnych jako politycznych prowokacji przeciwnika) daje efekty. Kaczyński ma jedno zadanie – utrwalić przekonanie, że Platforma, a już zwłaszcza Tusk, nie nadają się do rządzenia. I tyle. Nawet nie musi przekonywać, że sam się nadaje. Ot, tak od niechcenia powie, że przecież stworzył milion miejsc pracy i nikt tego nie zweryfikuje. Ta taktyka jest skuteczna, bo mimo sondażowego zamieszania wszyscy przeczuwają, że rzeczywiście największe partie idą mniej więcej łeb w łeb i wszystko rozegra się na ostatniej prostej. Na razie Platforma nie potrafiła narzucić własnej opowieści o „Polsce w budowie”. Długo chowała taki skarb jak minister Elżbieta Bieńkowska od rozwoju regionalnego, która w telewizyjnej debacie o infrastrukturze kompetencją i jasnością argumentów rozłożyła na łopatki nie tylko nazbyt impulsywną i tak przepełnioną miłością do ojczyzny, że aż mało wiarygodną Elżbietę Jakubiak, ale także wieloletniego ministra i eurodeputowanego Bogusława Liberadzkiego, który już w połowie lat 90. mknął do Gdańska pociągiem z szybkością 250 km na godzinę! Gdybyż tak Sojusz wyborów wówczas nie przegrał! Łza się w oku kręci, gdy pomyśleć, co by dziś być mogło.

Liberadzki może mieć jednak drugą szansę. Grzegorz Napieralski posłuchał wreszcie rad Aleksandra Kwaśniewskiego i postanowił, że jednak ktoś obok niego w tej kampanii powinien stanąć. Ogłosił więc gabinet cieni, w którym właśnie Liberadzkiemu przypadła infrastruktura, Krystynie Łybackiej edukacja, a Markowi Siwcowi – MSZ. Wprawdzie Kwaśniewski radził, aby najpierw postarać się o dobrego specjalistę od finansów, ale najwyraźniej poszukiwania nie dały jeszcze rezultatu, co jest zresztą zrozumiałe: kto poważny zechce żyrować te miliardowe obietnice Sojuszu?

Gabinet swoich cieni Napieralski ogłosił w odpowiedzi na stwierdzenie premiera, że jeśli PO przegra, nie powinna zabiegać o tworzenie rządu. Szef SLD natychmiast złożył ważne oświadczenie polityczne (wagę podkreślono w mailach do dziennikarzy), że on chce z PO, aby powstrzymać IV RP, w dodatku nawet bez Tuska. Oświadczenia premiera nie potraktowano jednak zbyt poważnie. Dość powszechna była opinia, że Tusk straszy. Może straszy, ale jeśli PiS wygra wybory, co staje się z tygodnia na tydzień trochę bardziej prawdopodobne, to pierwszy ruch będzie należał do tej partii. Czy weźmie do współpracy fachowców z SLD?

Ten tydzień nie należał jednak do Palikota, chociaż w sondażach ma się ciągle nieźle. Niestety, zaczął pokazywać swoich kandydatów na posłów i co występ publiczny, to gorzej. Miasteczko pod Kancelarią Premiera, które miało trwać do wyborów, znikło po kilku godzinach. Palikot może śmiało powiedzieć – partia to ja! Ale czy sam dociągnie do 9 października? Może zbyt wcześnie rozpoczął finisz. Wszyscy czekają jednak na finisz Tuska.

Polityka 39.2011 (2826) z dnia 21.09.2011; Komentarze; s. 9
Oryginalny tytuł tekstu: "Nowe szaty Prezesa"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną