Poszło o to, że chcieli oni łączyć status parlamentarzystów i prokuratorów w stanie spoczynku (nie zamierzając zwłaszcza zrzec się związanych z tym ostatnim dożywotnich uposażeń). Powoływali się na ustawę o prokuraturze, która faktycznie, literalnie rzec biorąc, przewidywała taką możliwość. Marszałek Grzegorz Schetyna wygasił jednak ich mandaty, argumentując, że Konstytucja jasno zakazuje prokuratorom łączenia tej funkcji z godnością poselską.
Ta oczywista sprzeczność legislacyjna istnieje od lat i nikomu z kolejnych składów parlamentu jakoś do głowy nie przyszło jej usunąć. Teraz Sąd Najwyższy uznał nadrzędność zapisu Konstytucji, biorąc pod uwagę wykładnię celowościową tego rygoru. Chodzi bowiem o postrzeganie tego zawodu, który nie powinien być w najmniejszym stopniu kojarzony z partyjnymi rozgrywkami. Wszak do istoty funkcjonowania prokuratury (podobnie jak sądów) należy apolityczność. A że sfera to szczególnie delikatna, a stawka wysoka, więc reguły te muszą dotyczyć nawet prokuratorów w stanie spoczynku.
Choć więc decyzja marszałka z Platformy Obywatelskiej mogła z pozoru wyglądać na zwykłą zagrywkę polityczną, to sędziowie potwierdzili jego argumenty. Niezależnie od tego, efektem werdyktu powinno być usunięcie feralnej sprzeczności w imię prawnoustrojowej stabilności państwa.
Mniej ważne wydają się polityczne konsekwencje orzeczenia Sądu Najwyższego. To, czy ich następcy zgłoszą akces do klubu PiS czy Solidarnej Polski ziobrystów, dla jakości polskiego parlamentaryzmu nie będzie miało chyba większego znaczenia. Wart Pac pałaca, a pałac Paca.