Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Darcie kotów

Pęknięcie w Ruchu Palikota

Jeśli Ruch Palikota podzieli się na wiele różnych ruchów, może to oznaczać bezruch każdego z nich. Jeśli Ruch Palikota podzieli się na wiele różnych ruchów, może to oznaczać bezruch każdego z nich. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
Plan Janusza Palikota był prosty: zebrać odrzuconych antyklerykałów, emerytów, gejów i palaczy trawy – i szeroką ławą ruszyć po kolejne zwycięstwo. Sklejony z politycznego planktonu organizm już trzeszczy w szwach.
Tomasz Obara, który nadal uważa się za charyzmatycznego przywódcę Wolnych Konopi, zapowiada, że rozpoczął już tworzenie wielkiej partii, niezależnej od RP.Adam Kozak/Agencja Gazeta Tomasz Obara, który nadal uważa się za charyzmatycznego przywódcę Wolnych Konopi, zapowiada, że rozpoczął już tworzenie wielkiej partii, niezależnej od RP.

Tomasz Obara sprawę koalicji postawił jasno. Będzie milion złotych na Wolne Konopie, to będzie poparcie dla Ruchu Palikota. – Sprawdzałem tylko, czy stać go na współpracę z nami – tłumaczy dziś Obara, koordynator Inicjatywy Wolne Konopie. Palikot się jednak nie zgodził na zapłacenie tej dużej kwoty nawet w dwóch ratach. Wtedy Obara zrozumiał, że ważniejsza jest sprawa, i zmiękł. „Jak pana nie stać na bańkę, to zapalmy chociaż jointa na znak dobrej współpracy”.

Też odmówił, ale porozumienie o dobrej współpracy podpisał. Ruch deklarował w nim poparcie dla legalizacji marihuany i miejsca na listach dla 22 kandydatów Wolnych Konopi. Obiecał po zwycięstwie wypowiedzieć umowy międzynarodowe, które zobowiązują Polskę do przeciwdziałania narkomanii. (Deklaracja ta nic nie kosztowała, bo nikt wtedy nie wierzył w jakikolwiek mandat poselski. Ważniejsze było zdobycie poparcia nowego, liczącego się środowiska). Ponadto zapewniał wsparcie materialne – druk ulotek, plakatów, sprzęt nagłaśniający wykorzystywany w marszach Wolnych Konopi. – I nas to zadowalało – mówi Jakub Gajewski, który w imieniu Wolnych Konopi pertraktował przystąpienie do koalicji.

Oferta współpracy przyszła już w kwietniu, gdy Janusz Palikot jako pierwszy dostrzegł w palaczach trawy swych potencjalnych wyborców. Gajewski mówi, że do tej pory nikt nie traktował serio ruchu ludzi mających kontakt z konopiami; a według badań takich osób mogą być nawet 3 mln. – Palikot nie ukrywał, że chodziło mu o zrobienie interesu – mówi 29-letni Jakub Gajewski, z zawodu architekt krajobrazu, który od 13 lat pali codziennie i zupełnie, jak twierdzi, mu to nie szkodzi. – Chciał się przed wyborami pokazać w naszym towarzystwie.

Polityka 48.2011 (2835) z dnia 23.11.2011; Polityka; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Darcie kotów"
Reklama