Decyzje zapadną na dniach. Zapadną, bo muszą. Amerykanie dali nam czas do końca listopada na odpowiedź, czy mają blokować miejsce w stoczniach na remont dwóch fregat. W MON mieli o tym debatować 7 listopada, ale termin przesunięto na 21 listopada. Fregaty są na granicy używalności (przyznał to w odpowiedzi na jedną z interpelacji nawet szef MON). Na remont trzeba wydać 500 mln zł. A samo ich roczne utrzymanie (paliwo, załoga, wyżywienie) pochłania 23 mln zł. Jak długo jeszcze będziemy oszukiwać się, że Polska jest mocarzem?
Poker flagowy
26 czerwca 2011 r., na brzegu Zatoki Gdańskiej tłum gapiów. Skupione twarze, odświętne mundury, świeżo pomalowane okręty. Do tego lekka bryza i nie za ciepło. Słowem idealne warunki na paradę okrętów. Tym bardziej że poprzednia była 41 lat temu. W tłumie komandor rezerwy prof. Andrzej Makowski z lornetką. Jako człowiek od ponad 30 lat związany z Marynarką Wojenną wiedział, na co zwrócić uwagę. Szukał flag oficjeli. Jeśli na maszcie masz flagę prezydenta, to znaczy, że impreza jest ważna. Jeśli obok powiewa flaga ministra obrony narodowej, to znaczy, że ważna jest również marynarka. A jak jeszcze dodasz do tego flagę szefa Sztabu Generalnego, to masz trzy asy. Z flagami jest jak z pokerem. Dwa asy to tylko para. A jeden to po prostu słaba karta.
Prof. Makowski dopatrzył się tylko flagi szefa Sztabu Generalnego. Minister obrony narodowej – choć był tego dnia na Wybrzeżu – na paradę okrętów nie dojechał. – To są symboliczne gesty, które oddają realny stosunek władz. Marynarka Wojenna tonie. I wygląda na to, że nawet nie uda się, zgodnie ze starą piosenką, na dnie z honorem lec.