Nazwali się Koalicją. Zbierają się i debatują, organizują pikiety, blokady. W razie czego kilka tysięcy sympatyków jest skłonnych wyjść z nimi na ulice. Jak ostatnio w Warszawie.
Członków stałych – kilkuset, przewaga kobiet. Bywalców na zebraniach – zwykle kilkunastu, ale zdarzały się i sale nabite prawie setką. Reprezentanci organizacji prozwierzęcych, feministycznych, praw osób homoseksualnych, jest reprezentacja „Krytyki Politycznej”. Ale też osoby prywatne. Bo ktoś kogoś przyprowadził.
Działają od dwóch lat. Stałej siedziby – brak. Przygarniają ich zaprzyjaźnione lokale. Lidera – programowo brak. Ma być równościowo.
Najważniejsze dotychczasowe sukcesy: ich krety wśród radykalnych patriotów wykryły, że 11 listopada 2011 r. pod pomnikiem Romana Dmowskiego w Warszawie ultraprawica będzie ogłaszać powstanie nowej partii. (Wśród samych narodowców może kilkanaście osób znało ten plan).
Ci z Koalicji zasłaniali więc pomnik kolorowymi wymoczkami (wymoczki włoskowate to bohaterowie pracy doktorskiej Dmowskiego w dziedzinie nauk przyrodniczych). Prawica niczego nie ogłosiła.
Najważniejsza porażka: 11 listopada 2011 r. zrelacjonowano w mediach jako dzień, gdy niemieccy chuligani bili polskich patriotów.
Największy napęd do działania: przekonanie, że radykalna, ultraprawicowa partia może jednak w Polsce powstać.
Hanka
Rocznik 1981. Nie reprezentuje żadnej organizacji – tylko siebie. Odbiera telefony w imieniu ruchu. Nazwiska nie poda, bo wie, że nazajutrz wyleciałaby z pracy w wielkiej firmie państwowej.
Pracuje wśród prawicowców oraz narodowców. Zaczynają dzień od przeglądu prasy prawicowej i utyskiwania na pleniące się wszędzie lewactwo, michnikowszczyznę i pedałów.