Gen. Rapacki to policjant otoczony legendą. Współtworzył Biuro do Walki z Przestępczością Zorganizowaną, potem kierował Biurem do Walki z Narkotykami i jako wiceszef Komendy Głównej nadzorował Centralne Biuro Śledcze. Za rządów SLD w 2004 r. zesłany na placówkę do Wilna, za rządów PiS odesłany na emeryturę. Wrócił w 2007 r. jako wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. Na ministerialnym stołku wytrwał pełną kadencję. Od pewnego czasu spodziewano się, że odejdzie, sam nie krył, że ma taki zamiar, ale przewidywano, iż do dymisji poda się po mistrzostwach Europy w piłce nożnej. W końcu to on był autorem strategii bezpiecznego przeprowadzenia tej gigantycznej imprezy i odpowiadał za bezkolizyjny przebieg Euro.
Decyzja o dymisji zapadła w poniedziałek, po rozmowie Adama Rapackiego z ministrem spraw wewnętrznych Jackiem Cichockim. Co się wydarzyło podczas pogawędki szefa z wiceszefem, nie wiemy. Trwają dywagacje, czy doszło do sporu, czy wybuchł konflikt i o co – ale w gruncie rzeczy nadal nie wiadomo, jaki był bezpośredni powód dymisji. Jedyny komentarz, jaki dziennikarzom udało się wydobyć z ust gen. Rapackiego, to cytat ze znanego przeboju: „do tanga trzeba dwojga”. A skoro tak, to staje się jasne, że w parze z ministrem Cichockim taniec się nie układał.
Prawdopodobnie różnili się w podejściu do sposobu rozwiązania zmian w systemie emerytur mundurowych, a być może też w kwestiach personalnych dotyczących osób kierujących policją. Wydaje się pewne, że odejście Adama Rapackiego wywoła małe trzęsienie ziemi na policyjnych stołkach. Komendant Główny Policji Andrzej Matejuk, to przecież człowiek Rapackiego, podobnie jak jego zastępcy. Nowy wiceminister dokona zmian w sztabie komendy głównej, a to pociągnie za sobą roszady w komendach wojewódzkich.