Janina Paradowska: – Czy pan, były minister sprawiedliwości, uważa, że rzeczywiście odrębna prokuratura wojskowa jest potrzebna?
Włodzimierz Cimoszewicz: – Moje doświadczenia pochodzą sprzed lat. Odziedziczyliśmy ten model z przeszłości i nie był to jeszcze czas na zmienianie wszystkiego, zwłaszcza że armia była inna i prokuratura też potrzebowała czasu na okrzepnięcie. Dziś uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie ustanowienia prokuratury powszechnej jako jedynej instytucji i włączenia do niej w pełni prokuratury wojskowej. Oczywiście potrzebne są takie rozwiązania szczegółowe, by nie stracić fachowców, specyficznego dorobku w sprawach związanych typowo z wojskiem. Natomiast jeżeli wojskowy pobije kogoś jak cywilny chuligan czy będzie prowadził samochód po pijanemu, nie widzę powodu, dla którego ma mieć odrębnego prokuratura lub sąd.
Skąd ten wyraźny konflikt między prokuratorem generalnym a naczelnym wojskowym?
Niewątpliwie wynika to z problemów istniejących w prokuraturze i nieumiejętności ich rozwiązywania przez prokuratura generalnego, ale również niedopuszczalnego zachowania czynnych wojskowych, czyli naczelnego prokuratora wojskowego i jego podwładnych. To, że dochodzi do publicznych sporów na konferencjach prasowych, na których wojskowy w służbie dezawuuje stanowisko przełożonego, jest dla mnie nie do przyjęcia.
To nie jest zresztą przypadek odosobniony. Nie tak dawno b. dowódca sił lądowych, wprawdzie już po złożeniu dymisji, krytykował działania cywilnego ministra, ale dzisiaj jest znów doradcą kolejnego ministra obrony. Premier na to nie reaguje, a więc całą sytuację akceptuje.