Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Koalicja trzeszczy

PSL na kursie kolizyjnym z PO

W rankingu osób, którym Polacy ufają najbardziej, Waldemar Pawlak niespodziewanie wysforował się na drugą pozycję.

Zawdzięcza ją sprzeciwowi PSL wobec reformy, wydłużającej wiek emerytalny. Z dużą determinacją forsuje ją Donald Tusk. Tak naprawdę jednak szef ludowców znalazł się w nader trudnej sytuacji. Koalicja, w dużej części na jego życzenie trzeszczy, ale wyjście z niej będzie oznaczać marginalizację PSL.

Lista pretensji, które koalicja ma do siebie, jest długa. Lidera PO irytuje spryt, z jakim ludowcy rozgrywają sprawę reformy emerytalnej. Chytrość Pawlaka polega na tym, że chce on upiec trzy pieczenie na ogniu, przy którym spalić się może Platforma. Po pierwsze – wysyła wyborcom sygnał, że jest przeciw niepopularnej reformie. Partie rządzące już dziś płacą za nią polityczną cenę, a ekonomiczne zyski, jeśli się pojawią, to dopiero po latach. Zainkasuje je zupełnie inny rząd. Ludowcy takiego politycznego sepuku popełniać nie chcą.

Po drugie – PSL zdaje sobie sprawę, że wydłużenie okresu aktywności zawodowej jest konieczne i w jakiejś formie zostanie przeprowadzone. Próbuje więc skorzystać i wykreować się jako partia, popierająca politykę prorodzinną. Ta prorodzinność ma polegać na tym, że – godząc się na reformę –ludowcy zgłaszają jednocześnie postulat, by kobiety mające dzieci, mogły wybierać. Jeśli zechcą, za urodzenie każdego dziecka mogą okres pracy skrócić aż o trzy lata. Brzmi pięknie, ale w tym pomyśle właśnie kryje się wielka chytrość ludowców.

Wbrew pozorom bowiem propozycja ta wcale nie jest korzystna dla kobiet pracujących poza rolnictwem. Reforma z 1999 r. jasno określiła, że ich przyszłe świadczenie zależeć będzie od sumy wpłaconych składek, czyli – pośrednio – od długości zatrudnienia. Pomysł PSL oznaczałby dla nich głodową emeryturę. Ale to, co dla kobiet w mieście w żadnej mierze korzystne nie jest, byłoby kolejnym przywilejem dla rolniczek.

Reklama