Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Pieniądze w demokracji

Płacić czy nie płacić na partie?

Sejm odrzucił projekt Ruchu Palikota w sprawie odpisania przez obywateli 1 proc. od podatku PIT na rzecz partii politycznych, ale przy dość interesującym głosowaniu.

Mianowicie na „nie” głosowało 199 posłów, ale aż 49 było „za”, a 185 wstrzymało się od głosu. Oznacza to, że wniosek sprawił posłom pewien kłopot polityczny, że wcale ogólnej idei jakiejś reformy systemu finansowania partii politycznych z góry nie odrzucają (przynajmniej w większości), że jest jakaś przestrzeń do rozmów i debatowania. Zresztą nie od dzisiaj, przypomnijmy, że w poprzedniej kadencji to Platforma Obywatelska doprowadziła do obniżenia poziomu tego finansowania. Bez przerwy wracają też pytania o rolę pieniędzy w demokracji, w jej politycznym systemie i o sposoby ich pozyskiwania czy wręcz otrzymywania, a później użytkowania.

Zawsze przy okazji wracają argumenty adresowane do konkretnej sytuacji w Polsce, wskazujące na to, że pieniądze, które partie otrzymują z budżetu państwa, wedle proporcji do uzyskanego wyniku wyborczego, w konsekwencji wzmacniają przede wszystkim tych, którzy są najsilniejsi. Co następnie prowadzi, jak to się zwykło mówić, do zabetonowania sceny politycznej.

Bez pieniędzy budżetowych tylko cudem bowiem można na nią więc wejść, co zresztą akurat w 2011 r. udało się dzisiejszym wnioskodawcom, czyli Ruchowi Palikota. Niechże zatem, wedle tej propozycji zmian, corocznie obywatele w swoich deklaracjach podatkowych decydują kogo konkretnie popierają, dzisiaj właśnie, a nie raz na cztery lata. Czyli, niech aktywnie swoimi pieniędzmi wspierają – jeśli chcą - ugrupowania, które dopiero starają się wejść do wielkiej polityki.

Tak to z grubsza jest wyłożone. Na co z grubsza są następujące kontrargumenty. Że taka procedura odsłania preferencje wyborcze obywatela, które normalnie utajnia się w kabinie do głosowania. Że bogaci odpisując swój 1 proc. przykryją procenty biednych, a zatem pieniądze de facto będą miały niebezpiecznie duży wpływ na demokrację.

Reklama