Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Życiodajna trucizna

Chemioterapia

W aktywnym stylu chorowania raka traktuje się jak wroga, a chemię jak broń do walki z nim. W aktywnym stylu chorowania raka traktuje się jak wroga, a chemię jak broń do walki z nim. Tyler Olson / Smarterpix/PantherMedia
Kiedyś ludzie bali się raka, ale jeszcze bardziej chemioterapii, nie wierzyli w nią. Dziś chory coraz częściej raka traktuje jak wroga, a chemię jak broń do walki.
Lidia Koszewska - walka z rakiem zmieniła priorytety jej życia.Grzegorz Press Lidia Koszewska - walka z rakiem zmieniła priorytety jej życia.

Anna z nowotworem piersi przyjmuje czerwoną chemię. Nienawidzi jej. Kiedy niedawno usłyszała w telewizji, że zabrakło cytostatyków, poczuła ulgę. Nie dostanie i będzie usprawiedliwiona. Któryś z pacjentów w telewizji powiedział: Męczę się już trzy lata. I marzę tylko o śmierci. Wtedy naszła ją fala strachu. Że potwora zabraknie. Może nie na długo, ale kilka dni może zaważyć o życiu.

Z badań przeprowadzonych w 1980 r. przez lekarzy Bożenę Solarz i Antoniego Ścierskiego wynikało, że 70 proc. ich pacjentów nie ma zdania o skuteczności leczenia chemioterapią – może pomoże, może nie. Większość pacjentów zabiegała o skrócenie liczby tak zwanych cykli leczenia i wydłużenie przerw między cyklami, traktując chemioterapię przede wszystkim jako sposób na pozostawanie pod stałą kontrolą lekarską. Bardziej wierzyli w torfy, huby, zioła i uzdrowicieli.

Ale od tych czasów nastawienie do chemii się zmieniło. Pacjenci boją się przerwania lub końca terapii. Jak Anna. – Po niej nie ma obrony – mówi Mariola Kosowicz, terapeutka, psychoonkolog. Zostaje się sam na sam z chorobą, bez sprzymierzeńca w kroplówce lub tabletkach.

Anna zawsze była zdrowa. – Teraz się od ludzi wymaga: bądź silny, młody, zdrowy, a przynajmniej udawaj, że taki jesteś – mówi Mariola Kosowicz. Tymczasem w chorobie wychodzi prawda o własnym organizmie. Także o bliskich i znajomych. Przyszedł czas na egzamin: pokaż, co masz i co mają inni. – Ludzie się przyzwyczaili, że cokolwiek pojawia się przykrego, szuka się znieczulenia – mówi terapeutka. A na tę chorobę nie ma paracetamolu pozbawiającego bólu jak ręką uciął; jest chemia.

Logika wlewu

Samo słowo „chemia” brzmi odstręczająco, chroń dziecko przed chemią – przestrzega się rodziców, a tu trzeba chemię wlewać w siebie.

Polityka 20.2012 (2858) z dnia 16.05.2012; kraj; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Życiodajna trucizna"
Reklama