Teza, że mamy w Polsce konflikt polityczny, w którym dwie strony są mniej więcej tak samo winne i agresywne, co prowadzi do brutalizacji polskiej polityki, jest gruntownie fałszywa. Ta fałszywa symetria przyczynia się do dodatkowego zaognienia wojny polsko-polskiej i działa na korzyść pisowskiej strony w tej wojnie. Wielokrotnie ujawniający swoją irracjonalną niechęć do Platformy Obywatelskiej i rządu Donalda Tuska Jacek Żakowski był uprzejmy tezę tę po raz kolejny powtórzyć, w dodatku obciążając moją skromną osobę szczególnymi „zasługami” w brutalizacji polskiej polityki. „Nie pamiętam, żebym oglądał jakąś wypowiedź Stefana Niesiołowskiego, która nie byłaby agresywna, obraźliwa, poniżająca kogoś. Ta agresja nie jest wbrew pozorom bez sensu. Ona jest zamiast sensu” – napisał w tekście („Pakt o nieagresji?”, POLITYKA 23) i zaproponował ciekawe rozwiązanie: mianowicie bojkot tych polityków, którzy jego zdaniem są „agresywni”. „Zero tolerancji dla agresji w polityce. Kto nie umie się obejść bez agresji, tego partia wyklucza. Zero tolerancji dla agresji podczas demonstracji. Kto lży albo rzuca, ten staje przed sądem. Zero tolerancji widzów, słuchaczy i czytelników dla agresji w mediach. Jak widzimy, to się przełączamy albo przestajemy kupować”.
Plan to bardzo ciekawy i realny. Rozumiem, że czytelnicy „Gazety Polskiej”, „Uważam Rze”, „Naszego Dziennika”, „Rzeczpospolitej”, „Faktu” „Super Expressu” i innych tego typu organów – w gruncie rzeczy będących chlubą polskiego dziennikarstwa i przykładami uczciwości i bezstronności – po przeczytaniu artykułu p.