Tym razem powodem niepokoju stał się zamiar takiego zapisania w projekcie sposobu wyboru zastępców prokuratora generalnego, który sprawiłby, że dotychczasowi zastępcy zostaną odwołani ,a w ciągu dwóch miesięcy mieliby pojawić się nowi, wskazywani przez prokuratora generalnego i powoływani przez prezydenta. Mieliby oni być dodatkowo opiniowani (wskazywani?) przez nowe gremium o nazwie Zgromadzenie Ogólne Prokuratorów Prokuratury Krajowej. Propozycja poważna czy kolejny absurdalny dziwoląg? Bo po co nowe gremium, skoro istnieje ustawowo umocowana Krajowa Rada Prokuratury?
Dopóki nie poznamy pełnego projektu zmian trudno cokolwiek przesądzać. Ta nowelizacja rodzi się od pewnego czasu, zmienia się, pojawiają się przecieki dotyczące różnych fragmentów projektu, mające głównie charakter sensacyjny i mające być dodatkowo przykładem, że rząd (PO?) rzucają się na prokuraturę, aby pozbawić ją świeżo nabytej i bardzo słabo utrwalonej niezależności.
Czy pomysł powoływania nowych zastępców prokuratora Andrzeja Seremeta byłby słuszny, czy też grozi jakimś wielkim upolitycznieniem? Wydaje się, że jest to kwestia drugorzędna, zwłaszcza, że obecni zastępcy pochodzą z targu czysto politycznego. Andrzej Seremet dogadał się z prezydent Lechem Kaczyńskim w kwestiach personalnych i zapewne ten układ miał też wpływ na to, że dostał powołanie na stanowisko prokuratora generalnego.
Czy musiał się dogadywać? Być może nie, bowiem wiadomym było, że ówczesny prezydent nigdy nie powołałby kontrkandydata Seremeta Edwarda Zalewskiego, któremu przypięto łatkę „człowieka Platformy”. Mógł się więc politycznie nie układać, ale się ułożył. Być może rzeczywiście liczył, że jak weźmie trochę tych związanych z PiS, a zwłaszcza z ówczesnym prezydentem i trochę mniej politycznie aktywnych to tę wewnętrznie rozdartą prokuraturę sklei.