Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Czesi a sprawa polska

Norwegia wygrywa w Karlovych Varach

Na filmowej mapie Europy międzynarodowy festiwal w Karlovych Varach zajmuje dość wysoką pozycję, mimo że brakuje mu wyrazistego profilu.
Zwycięski „Mer eller mindre mann” i (od lewej) jego reżyser Martin Lund, producent Ruben Thorkildsen i aktorka Janne Heltberg - Haarseth.materiały prasowe Zwycięski „Mer eller mindre mann” i (od lewej) jego reżyser Martin Lund, producent Ruben Thorkildsen i aktorka Janne Heltberg - Haarseth.

Porównywalne imprezy w Locarno, Rotterdamie, czy San Sebastian posiadają swoją specyfikę, koloryt, promują określonych autorów albo kinematografie, są oknem na świat dla ambitnego kina studyjnego albo po prostu zbierają to, co najlepsze w regionie.

Należące do elitarnej kategorii „A” Karlove Vary mają duże wyższe ambicje. Chcą pełnić rolę drugiego Cannes, w najgorszym razie Wenecji bis, czyli nastawiają się na splendor, wielkie ilości premier (w tym roku było ich 218), okolicznościowych sekcji, przeglądów i panelowych dyskusji. Miarą sukcesu jest zawsze obecność gwiazd z czym organizatorzy mają, niestety, coraz większy kłopot. Do czeskiego kurortu ciężko im ściągnąć gorące, topowe nazwiska. Uhonorowane za całokształt Kryształowymi Globami aktorki Helen Mirren i Susan Sarandon rzadko obecnie występują i lata świetności mają raczej za sobą.

Podsyca te światowe aspiracje atrakcyjne położenie uzdrowiska, zabytkowa, neobarokowo-secesyjna architektura (ktoś ją nazwał rosyjską bombonierką, bo rzeczywiście przypomina eleganckie, kolorowe, wypieszczone pudełeczko z tysiącem jedynych w swoim rodzaju kamieniczek, poprzecinanych pięknymi szlakami turystycznymi, które przemierzali m.in. Beethoven i Goethe, luksusowymi spa oraz parkiem krajobrazowym). Problemem jest też konkurs – bez głośnych nazwisk, łączący pozycje rozrywkowe z tytułami ostro niszowymi, którym brakuje jednak świeżości i mocy wpływania na język kina czy światowe trendy.

W tym roku organizatorzy postawili na bulwersujące tematy. Obecność w konkursie uzasadniało podjęcie przez twórców trudnego, społecznie kontrowersyjnego problemu. Roiło się więc od pretensjonalnych dramatów o skaczących z urwiska samobójcach („Kamihate shoten” Japończyka Tatsuya Yamamto), chciwej, wyrodnej córce mordującej schorowanego ojca („La lapidation de Saint Etiene” Hiszpana Pere Vila i Barcelo), nieprzystosowanym do rzeczywistości autyście („To agori troi to fagito tou pouliou” Greka Ektorasa Lygizosa).

Reklama