Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

In vitro in vivo

Etycy wypowiadają się o in vitro

Zarodek jako potencjalny człowiek musi podlegać ochronie. Na żywotność zarodków nie mamy wpływu. Możemy jednak ustalić, jak traktować je w sytuacji, kiedy ich los zależy od lekarza. Zarodek jako potencjalny człowiek musi podlegać ochronie. Na żywotność zarodków nie mamy wpływu. Możemy jednak ustalić, jak traktować je w sytuacji, kiedy ich los zależy od lekarza. MedicalRFcom / Getty Images
Jeśli nie da się wprowadzić zakazu in vitro, zdaje się sądzić prawica, to niech panuje dalej wolnoamerykanka. Takie podejście nie jest ani rozumne, ani moralne.
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz jest doktorem biologii, posłanką PO, sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera, pełnomocniczką rządu ds. równego traktowania.Radek Pietruszka/PAP Agnieszka Kozłowska-Rajewicz jest doktorem biologii, posłanką PO, sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera, pełnomocniczką rządu ds. równego traktowania.

W przesyłanych na poselskie skrzynki mailowe listach zwolennicy in vitro przyrównywani są do największych zbrodniarzy XX w. Przyrównywanie zapłodnienia pozaustrojowego do eugeniki czy hitlerowskich obozów śmierci jest na porządku dziennym. Tak przeciwnicy in vitro stworzyli sobie potwora, z którym toczą bój na śmierć i życie. Nie pierwszy to raz, gdy produkowane są widma, z którymi potem toczy się pozorne, acz spektakularne wojny. Jeśli jednak bliżej przyjrzeć się choćby czterem najczęściej krążącym fantazmatom, poddając je gruntownej i rzeczowej analizie, okazuje się, że przestają one straszyć.

„Życie poczęte z in vitro rodzi się kosztem wielu zmarłych braci i sióstr”.

Oskarżenia o „zabijanie” zarodków stoją najwyżej wśród „invitrowych” widm. Każdy, kto popiera tę metodę, przedstawiany jest jako morderca. Przypuszczamy, że biskupi mówiący o „mordowanych w tym procederze braciach i siostrach” mają na myśli naturalnie obumierające zarodki. W naturze, czyli in vivo, a więc w organizmie kobiety, najwyżej 50 proc. zapłodnień kończy się urodzeniem dziecka. Reszta zarodków obumiera, a następnie jest wydalana z organizmu w sposób, by użyć słowa dla przeciwników in vitro kluczowego, naturalny.

Błędy rozwojowe zarodka, a może wady anatomiczne lub fizjologiczne, nie pozwalają mu zagnieździć się w macicy lub się w niej dłużej utrzymać. W laboratorium, gdzie tworzy się warunki niemal idealne dla rozwoju zarodków, też nie ma cudów: podobnie jak in vivo, także in vitro tylko niektóre zarodki rozwijają się i żyją, inne giną. Dlaczego akurat te, a nie inne – nie wiemy.

Polityka 29.2012 (2867) z dnia 18.07.2012; Ogląd i pogląd; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "In vitro in vivo"
Reklama