Poczułem się już całkiem nieźle, szczególnie, że muzyka ucichła. Była przerwa – reklamowa, ale jednak. Firma produkująca meble się ogłaszała: „Możesz umeblować sobie dzisiaj pokój, a jutro cały świat”. Nawet nie wiedziałem, że jęknąłem, ale widocznie tak, bo kierowca spytał, czy coś się stało. Skłamałem, że nic. Z lenistwa skłamałem. Nie chciało mi się tłumaczyć, że ten reklamowy slogan był dla mnie jak trafienie pałą w łeb. To przecież niemal żywcem zacytowane słowa hitlerowskiej pieśni śpiewanej w czasie wojny przez oddziały najeźdźców maszerujące po miastach podbitej Europy: „Dzisiaj należą do nas Niemcy, a jutro cały świat” (…und morgen die ganze Welt). Pamiętam ten śpiew, huk podkutych butów i tę melodię, którą jako pięciolatek jednym palcem wystukiwałem na pianinie: la-sol-sol-sol-la-sol-fa. Nie graj tego, powiedziała mama, tam są bardzo brzydkie słowa. Niemcy śpiewają, że cały świat rozwalą w gruzy.
Może dlatego mam takie skojarzenia, że pamiętam tamte czasy, ale nic na to nie poradzę. Nie powiem jednak, że poczułem się obrażony jak ci, którzy protestowali przeciwko koncertowi Madonny w dniu rocznicy wybuchu powstania warszawskiego.
A propos – słyszałem wypowiedź posła Arkadiusza Mularczyka (SP), broniącego Młodzieży Wszechpolskiej, która tegoż właśnie 1 sierpnia gwizdami na cmentarzu skomentowała przybycie Bartoszewskiego i Tuska.
Mularczyk powiedział, że gdyby nie było koncertu Madonny, to ich zachowanie byłoby zupełnie inne. A ja uważam, że całe to oburzenie jest dęte. Demonstruje jedynie fałszywy stosunek do pamięci narodowej, która to pamięć nie wymaga strojenia tragicznych min na hasło „trzy, cztery, teraz płaczemy” i terroryzowania nas wszystkich.