Ileż tego jest! Bardzo kosztowna ta makulatura. A potem myślałem już tylko o rozmowach toczonych w przedziałach. Czasami aż muszę wyjść na korytarz, gdy kolejny raz słyszę, że coś „nadaje się na komedię”. Pawlak na przykład, wie pan… i dalszy ciąg o Pawlaku. Całe przedziały potencjalnych scenarzystów mają pomysły, kto kogo mógłby jeszcze podsłuchać. Tymczasem, jak się właśnie dowiaduję, nawet bez podszeptów społecznych, nasze dzielne robaczki z PSL cały czas się podsłuchują, ile wlezie. Tym razem ujawnione nagrania dotyczą łamania przepisów o uzdrowiskach.
Przedział kolejowy współczuje wszystkim, którzy oddali swoje oszczędności do Amber Gold. Współczuje – i co więcej – ma argumenty. Jeden z pasażerów mówi: Jeśli ktoś zaoszczędził, bo sobie od ust odjął, powiedzmy 10 tys. zł, i czyta, że jeśli je wpłaci, będzie miał 20 proc. zysku, to jak z tego nie skorzystać? Przedział kolejowy jest zgodny w tej sprawie bez względu na wiek, płeć, wyznanie rzymskokatolickie i szacunek dla księdza, który „na dziecko płaci, nie można powiedzieć”… Facet dał na zoo półtora miliona, żeby lwy miały luźniej i mięso do jedzenia? Dał! Gazeta pisała, to znaczy, że dał oficjalnie, więc kto tu kradnie, panie Stanisławie? Dawał pożyczki? Dawał. Złoto miał? Miał. Czyli miał prawo robić to, co robił, tak?
Przypomina mi się PRL i stojąca od rana kolejka po buty. Pod ten sklep podjeżdża limuzyna, wychodzi z niej facet, podchodzi bez kolejki do lady i kupuje od razu trzy pary. Płaci i odjeżdża. Ktoś nieśmiało protestuje, dlaczego wpuściliście go bez kolejki? Ktoś inny odkrzykuje: podchodzi bez kolejki, znaczy ma prawo! I tak płyną argumenty i utwierdzanie się w słuszności swojego poglądu w sprawie, w której – jak się okazało – prawo jest dziurawe niczym filmowe buty Chaplina. Brak uregulowań, brak szczegółowych przepisów, systemy pozwalające obejść przepisy, niejasne procedury…
Przedział kolejowy nie ma – i nie musi mieć – pojęcia o tym, że sąd rejestrując spółkę nie ma możliwości sprawdzenia, czy nad zakładającym ją człowiekiem nie ciąży wyrok skazujący. Przyznam, że i ja należę do przedziału, bo też tego nie wiedziałem. Myślałem, że skoro mamy Ministerstwo Cyfryzacji, to wystarczy nacisnąć odpowiedni guzik w komputerze i już wszystko wiemy. Okazuje się jednak, że ministerstwo jest po to, abyś guzik wiedział, gdy guzik naciśniesz. I na tym to, niestety, wszystko polega. Wciąż jesteśmy w tyle za cywilizowanymi krajami, a przecież prace nad prawem zgodnym z konstytucją są głównym obowiązkiem każdego rządu.
Komentująca w TVN24 sprawę Amber Gold prof. Jadwiga Staniszkis powiedziała, że współczuje premierowi Tuskowi, który jest „taki infantylny”. Przypuszczam, że pani profesor ma sporo racji. Gdy Tusk rezygnował ze starania się o prezydenturę („nie interesuje mnie żyrandol”), nie wiedział chyba, jaki młot zawiśnie ponownie nad jego premierowską głową. Młot ociężałej, leniwej ekipy ministrów z łapanki lub powołanych z politycznej przezorności i wicepremiera z konieczności. Tylko się powiesić. A tu trzeba rządzić!
Tyle że do rządzenia nie ma chętnych z żadnej strony. Poza Palikotem, oczywiście, ale on stawia warunki nie do przyjęcia dla Pawlaka i Gowina – KRUS połączony z ZUS, uregulowanie in vitro i związków partnerskich.
A propos ministra sprawiedliwości. Gdy już byliśmy pewni, że rząd w całości uciekł na Zachód, na konferencji prasowej pojawił się nagle Jarosław Gowin, i to na żywo. Mówił tak, że trzeba zacytować: nikt nie może w parabankach spać spokojnie na granicy prawa; w funkcjonowaniu sądów widzimy błędy ludzkie i strukturalne; potrzebna będzie nowelizacja ustawy o Krajowym Rejestrze Karnym. Minister przyznał też, że zdarzył się (w sprawie Amber Gold – przyp. mój) pewien drobny błąd, ale nie miał on większego znaczenia.
Ten to ma łeb jak sklep – skwitują z przekąsem pasażerowie w przedziałach kolejowych w całej Polsce. A ja się do nich już przyłączam.