Chodziło mu oczywiście o karę śmierci. Poglądy Mariusza Błaszczaka w tej sprawie nie są niczym nowym, kara śmierci jest mu niezbędna. Tym razem uznał jednak, że to mniej ważne, bo ważniejsza jest zachodnioeuropejska polityka multi kulti, która „wciąż jest podkreślana, podejmowana i rozwijana, a prowadzi donikąd”.
Sprawa Breivika znana jest na całym świecie od roku, ale musiało to nam się przytrafić – a musiało, to jasne – że czołowy polityk PiS, szef największego klubu opozycyjnego w polskim parlamencie, zdeklarowany chrześcijanin i praktykujący katolik, otwarcie solidaryzuje się ideowo z przerażającym ksenofobem i mordercą. Jak to się wszystko Błaszczakowi w mózgownicy zgadza! Można powiedzieć, że to jego problem, ale niech milczy na litość boską. Niech nas w tę breję nie wciąga.
Wielokulturowość Europy jest faktem, tak jak wielokulturowość Stanów Zjednoczonych. Szef klubu PiS tego nie rozumie, ale niech wpadnie – nie mówię, że od razu na Piątą Aleję w Nowym Jorku, nawet nie na Nowy Świat w Warszawie. Niech wpadnie do Suwałk. Tak, do Suwałk. Do tego północno-wschodniego dystryktu i niech tu odwiedzi targowisko na Sejneńskiej, porozmawia z Łotyszami, Litwinami, Białorusinami, Tatarami, ze Szwajcarem produkującym wspaniałe sery i z Turkami z tekstylnej branży. Nie powiem, że to wieża Babel, ale po prostu świat. Normalny, dzisiejszy świat. I przyznam, że wstydem wieje z tej Wiejskiej ulicy w stolicy. Nie tylko zresztą z niej.
W telewizyjnym programie temat dyżurny – marihuana. Poseł Dera (PiS) nie bardzo wie, co powiedzieć, gdy mu rozmówca pokazuje szczyptę koperku w foliowej torebince i mówi prowokacyjnie, że to narkotyk. Robi się afera na dwie doby z torebinką w roli głównej. Natychmiast przyjeżdża policja i rewiduje wszystkich w studiu i w pokojach obok. Zawiadomił ją poseł PiS agent Tomek, który do dziś z tego żyje, że kapuje.
Następny temat – Instytut Pamięci Narodowej zapomniał, jak się nazywa, bo mu się pamięć pomyliła ze sklerozą. Niby to samo, tylko wektory przeciwne. Prawie ćwierć miliarda rocznego budżetu (państwowego) swoje robi. IPN płacze, że nie ma siedziby lub jej wkrótce mieć nie będzie, bo Ruch sprzedał ich budynek. Kilkunastu atrakcyjnych propozycji innej lokalizacji nie przyjęli. Chcą mieć status prześladowanych i cierpieć za ojczyznę. I weź im coś zrób.
Teraz udowadniają, że są czujni i wrażliwi, a ja powiem, że są gotowi do odwetu. Na polecenie prawicy – jak przypuszczam i raczej się nie mylę – IPN sprawdza. Tym razem sprawdza generała Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, prezesa Związku Powstańców Warszawy, czy nie był on aby ubeckim agentem. 15 sierpnia na cmentarzu Powązkowskim generał poprosił Młodzież Wszechpolską o godne zachowanie. To chyba wystarcza, by się coś na niego znalazło. Tej młodzieży pouczać nie wolno.
Wicepremier Pawlak wynajął Stadion Narodowy na imprezę dla Ochotniczej Straży Pożarnej, którą dowodzi. Kosztowało go to złotówkę, ale nie korzystał z żadnych układów. Od wielu lat jest wicepremierem i w niczym mu to nie przeszkadza.
Wciąż nie ma spokoju nad smoleńską trumną. We wrześniu odbędzie się ekshumacja zwłok Anny Walentynowicz. Dzieje się to właściwie – co nie jest tajemnicą – dla udowodnienia tezy Antoniego Macierewicza o zamachu bombowym na pokładzie Tupolewa. Ciało działaczki Solidarności znaleziono bowiem w miejscu, gdzie – jak twierdzi poseł PiS – było epicentrum wybuchu.
Na tym wybuchu PiS opiera zapewne przyszłą IV RP. Pomniejszoną o błędy Ziobry, który działał niedojrzale, jak wyznał Adam Hofman. Nie ma to żadnego znaczenia. PO jest w dalszym ciągu liderem sondaży i to nam musi wystarczyć. Rządu wciąż nie widać, może już go nie ma. Kto wie, co będzie za tydzień. A nuż przestaniemy być zieloną wyspą i staniemy się polityczną pustynią z pisowską Zieloną Oazą Odpowiedzialności. Trochę głupi skrót mi wyszedł – ZOO, ale niech tak zostanie.