Prawe ciało skręca na prawo – nawołuje porządkowy, manifestanci właśnie formują czoło pochodu. „Tu jest Polska!” – krzyczą. Ta „Polska” ruszy za chwilę na pl. Zamkowy. Będą trąby, bębny, patriotyczne pieśni i polityczne hasła przeplatane modlitwą. „Odzyskamy Polskę dla Polaków. Odbierzemy władzę złodziejom”.
Bo odsunięcie „mafijnego rządu” od władzy to jedyny zauważalny cel, który łączy zebranych. „Despotyzm, nepotyzm, laicyzacja, manipulacja to Tuskowa demokracja”. A na to nie ma zgody. „Dość Tuskolandii”. A co dalej? O. Rydzyk pouczał na zakończenie mszy na pl. Trzech Krzyży: „Do dzieła informacja, formacja, organizacja, akcja. (...) Dla prawdy i miłości społecznej! Obudź się Polsko!”. I szli budzić, choć każda z grup ściągniętych (od Skoczowa po Pisz) na sobotni marsz miała w tym swój interes. Kolorytu dodawali Rycerze Chrystusa Króla przyodziani w czerwone płaszcze. Rozmodleni, z atencją wobec duchownych, że aż fajeczkę trzeba zgasić, bo ksiądz nadchodzi. Ratunek dla Polski widzą w intronizacji Jezusa. Nie są tak rozpolitykowani. Z niechęcią patrzący na hałaśliwy tłum z Solidarności, co to powagi nabożeństwa nie potrafił uszanować.
Związkowcy i działacze przyjechali protestować głównie przeciwko „ludobójczej ustawie o podwyższeniu wieku emerytalnego”. Atmosfera wycieczki zakładowej. Chłopaki z Gdańska od słuchania przynudzania ojca Tadeusza wolą smalić cholewki do uczestniczek demontracji. Od kilku czuć alkohol. Oficjalnie nie wolno, ale są sposoby. A później jest moc, można głośniej skandować, że „Tusk to kłamca!”.
– Dobrze, że przyjechali. Pokażą siłę, młodość, będzie bardziej żwawo niż na poprzednim marszu – mówi słuchaczka Radia Maryja.