Wydział do Walki z Przestępczością Zorganizowaną gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej już prawie cztery i pół roku bada na nowo, kto zlecił porwanie i zabójstwo syna biznesmena z Drobina oraz kto odpowiada za nieprawidłowości w poprzednio prowadzonych śledztwach. Czworo prokuratorów z Gdańska, wspomaganych przez silną ekipę z Centralnego Biura Śledczego (22 funkcjonariuszy), to już piąta zmiana sztafety, której mety wciąż nie widać. Najpierw sprawę porwania prowadził prokurator z Sierpca, następnie z Warszawy (dwie ekipy), wreszcie z Olsztyna. Prokuratorzy przekazywali sobie pałeczkę z powodu próśb, gróźb i żądań rodziny Olewników – za każdym razem rodzina okazywała niezadowolenie z postępów śledztwa i naciskała na przekazanie go do innej jednostki.
Nowy konflikt
Na linii rodzina Olewników–prokuratorzy iskrzyło nawet wtedy, gdy śledczy z Olsztyna w 2006 r. dopadli porywaczy, zmusili ich do ujawnienia przebiegu zdarzenia i miejsca ukrycia zwłok Krzysztofa. Akt oskarżenia trafił do sądu w Płocku. 10 osób skazano, jedną uniewinniono. Rodzina Olewników nie chciała się pogodzić z faktem, że sprawę jednego z podejrzanych wyłączono do osobnego rozpatrzenia. Najpierw Włodzimierz Olewnik domagał się, aby przeniesiono ją z Warszawy właśnie do Olsztyna, potem naciskał na ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, by ten przekazał postępowanie poza Olsztyn, i sprawa trafiła do Gdańska. Przewidywałem wtedy, że tylko kwestią czasu będzie nowy konflikt między rodziną a śledczymi.
Do spektakularnych zwrotów w sprawie dochodziło zawsze wtedy, kiedy zbliżała się konieczność przedłużenia śledztwa. Przedłużono je, kiedy prokuratorzy postawili zarzuty o współudział w porwaniu i wniosek o areszt dla Jacka Krupińskiego, przyjaciela i wspólnika Krzysztofa Olewnika – potem sąd uznał, że dowody nie wystarczają do stosowania aresztu.