Polska podpisała konwencję w 1999 r. za rządów Jerzego Buzka, ale do dziś nie została ratyfikowana. W dokumencie sformułowano między innymi zakaz praktyk eugenicznych, zwłaszcza selekcji płci, a także badań na embrionach oraz handel nimi. Nie ogranicza natomiast liczby zarodków, które można zamrażać.
– Premier widząc, że w klubie PO nie jesteśmy w stanie pogodzić swoich światopoglądowych przekonań doszedł do wniosku, że te sprawy nie powinny być rozstrzygane w politycznym głosowaniu – mówi poseł Jarosław Katulski, szef zespołu PO, który miał opracować kompromisowy projekt ustawy dotyczący in vitro. W tej sprawie z premierem spotkał się w środę w Sejmie cały zespół. Był też szef klubu Rafał Grupiński, autorzy wcześniejszych projektów: Małgorzata Kidawa – Błońska i Jarosław Gowin oraz pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska – Rajewicz.
Z półtoragodzinnego spotkania bardziej zadowoleni wyszli członkowie zespołu reprezentujący liberalne skrzydło PO. Konserwatywni posłowie chcieli do minimum ograniczyć ilość mrożonych zarodków i nie zgadzali się na ich niszczenie po upływie określonego czasu. Reprezentanci obu skrzydeł nie mogli porozumieć się w tych kwestiach. Dlatego premier przerwał przeciągające się prace zespołu, postanawiając, że ustawa nie powstanie. Kwestie in vitro będzie regulowała konwencja bioetyczna.
Nad jej przestrzeganiem ma czuwać Rada Bioetyczna, która będzie działać przy urzędzie premiera (zostanie powołana specjalną ustawą). - Rada ma wydawać opinie w sprawach prawnych, etycznych i społecznych uwarunkowań rozwoju biomedycyny oraz biotechnologii – mówi Jarosław Katulski. Dodaje, że Rada będzie powoływana przez premiera spośród osób zgłoszonych przez m.in. Polską Akademię Nauk oraz najważniejsze ośrodki naukowe i uniwersyteckie w Polsce.