Dowiedziałem się ostatnio od lekarza, że nie powinno się jeść grejpfrutów. Powodują one bowiem cukrzycę, wpływają źle na nerki, trzustkę etc. Dalszego wywodu już nie zrozumiałem, gdyż medyczna mowa nie jest zrozumiała dla przeciętnego obywatela. Cytryn też nie należy nadużywać, gdyż dominacja witaminy C może być szkodliwa dla A, B lub D. Przepraszam, jeśli coś pomieszałem, ale z tym abecadłem zawsze były kłopoty. Czy jest w nim Q albo K, albo jeszcze Ć czy Ź... o którą więc witaminę chodzi?
Całe dzieje medycyny opierają się (zupełnie bezprawnie) na tym, czego robić nie należy, a nie na tym, co należy. Miałem okazję być w Szwecji, kiedy profesor o liczniejszych tytułach niż ordery na radzieckich uniformach zadecydował, że jajka kurze szkodliwsze są niż trąd, cholera i gruźlica razem wzięte. W ciągu tygodnia spożycie jaj w Skandynawii spadło o ponad 25 proc. Na szczęście norweski tym razem specjalista „udowodnił”, iż wręcz odwrotnie – kto nie je jajek, kretynieje po siedemdziesiątce i umiera przed czasem. Wszystko więc wróciło do normy.
Cieszą mnie ogromnie dyskusje ekologistów. Jedni ze smakiem jedzą szynkę, polędwicę i inne schabowe, domagając się tylko, żeby dawcy ich przysmaków mordowani byli humanitarnie, co się akurat nie da, gdyż śmierć to śmierć, a humanizm to humanizm. Drudzy zostali jaroszami. Wbrew teorii ewolucji twierdzą, że sałatka zastąpi befsztyk, a ludzkość oszalała i od islamu, poprzez judaizm, aż po kulturę chrześcijańską – wszyscy półkanibale i idioci. Jest wreszcie kategoria trzecia. Prasa francuska donosi, że nadzwyczajne rozmnożenie się dzików w ostatnich dwóch latach powoduje ogromne straty w zasiewach.