Prawo do prawa
Rozmowa z mec. Gąsiorowską o polskich sprawach przed trybunałem w Strasburgu
Martyna Bunda: – Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu nie dopatrzył się winy państwa polskiego w sprawie Z., młodej ciężarnej kobiety, która zmarła, bo szpital, mimo jej wyraźnych próśb, odmówił badania prenatalnego, które mogło być ryzykowne dla płodu.
Monika Gąsiorowska: – W skardze podnoszono, że w Polsce niewłaściwie stosuje się klauzulę sumienia, w efekcie pozbawiając pacjentów prawa do leczenia. Trybunał uznał jednak, że nie zostało dostatecznie udowodnione, że w tym przypadku chodziło właśnie o klauzulę sumienia. Rząd polski przekonywał w Strasburgu, że badania odmówiono jedynie ze względów medycznych. To przykład, jak trudne dowodowo są sprawy, w których w grę wchodzi aspekt medyczny. Trybunał nie próbuje oceniać zasadności takiego, a nie innego leczenia – bo nie ma takiej mocy. Nie powołuje biegłych, nie słucha świadków.
Jak to się stało, że sprawę Alicji Tysiąc, której odmówiono prawa do przerwania ciąży, w następstwie czego praktycznie straciła wzrok, udało się przed laty wygrać, a tu – nie?
Sprawa Tysiąc była dużo prostsza. Tam zarzut dotyczył braku możliwości odwołania się od decyzji lekarza.
Ale i w jednej, i drugiej sprawie w istocie chodziło o nadużycie klauzuli sumienia. W historii Z. padło znamienne zdanie, że ciężarna – teraz już nieżyjąca – bardziej interesuje się własnym tyłkiem niż dzieckiem. Lekarz nie mówił nawet: płód.
Ale na piśmie nie pozostał po tym żaden ślad. Niestety, gdy człowiek jest w tak trudnej sytuacji, jak choroba i śmierć własnego dziecka, to nie myśli o tym, że z tego wynikną jakieś skargi, procesy. Nie przyjdzie mu do głowy, że warto składać pisma, zostawiać ślady. Że na przykład, jeśli zażąda się dokumentacji medycznej i spotka z ustną odmową, to od razu należy złożyć skargę.