Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Wygrał, żeby przegrać?

Piechociński wchodzi do rządu

Janusz Piechociński wejdzie do rządu na stanowisko wicepremiera i ministra gospodarki. Żadnych innych zmian nie będzie. Nie będzie również „renegocjacji” umowy koalicyjnej.

Gdyby przyjmować ze zrozumieniem zapowiedzi nowego prezesa i nie doszukiwać się w nich tylko sensacji, to owe „renegocjacje” mają dotyczyć sposobu podejmowania decyzji – czyli najpierw uzgodnienia wewnątrz rządu i koalicji, a dopiero potem projekt. Piechociński posługuje się przykładem z jednej strony ministra Gowina, który najpierw ogłosił, że zmienia status sądów, a potem zaczął negocjować, z drugiej Waldemara Pawlaka, który podczas obrad Rady Ministrów się nie wychylał, a politykę rządową prowadził na partyjnych konferencjach prasowych. Tego ma nie być, czyli ma być normalniej. Ale czy będzie?

Wicepremier bez teki to stanowisko raczej prestiżowe i nie bardzo wiadomo, do czego miałoby służyć. Do koordynacji politycznej? Koordynacji sfer, za które odpowiadają ludowcy? Może więc dla równowagi premier powinien powołać też wicepremiera z PO, który by mu się niewątpliwie przydał, ale nie bardzo wiadomo, kto miałby nim zostać. Ludowcy proponują więc rozwiązanie mocno kulawe, ale być może dla premiera nawet wygodne. Mieć w resorcie gospodarki eksperta, a nie polityka, który prowadzi własne gry, to czysty zysk. Wątpliwości pojawiają się gdzie indziej i dotyczą siły pozycji politycznej samego Piechocińskiego. Statut PSL przewiduje bowiem, że do zmiany prezesa nie jest konieczny kongres, wystarcza – i tak najczęściej się działo – Rada Naczelna. Nie wiadomo więc, jak długo potrwa kadencja nowego prezesa, tym bardziej że on sam przedstawia się jako prezes przejściowy, co stwarza niebezpieczeństwo koalicji tymczasowej. Pawlak bywał trudny, ale oswojony, Piechociński, mający opinię wiecznego recenzenta, nie wiadomo, jaki będzie. To zapewne kolejna obawa premiera.

Na razie pozycja Piechocińskiego wewnątrz partii jest dość silna.

Polityka 49.2012 (2886) z dnia 05.12.2012; Komentarze; s. 8
Oryginalny tytuł tekstu: "Wygrał, żeby przegrać?"
Reklama