Co łączy europosła PO Sławomira Nitrasa z posłem PiS Arturem Górskim (tym od odkrycia, że zwycięstwo Obamy to koniec cywilizacji białego człowieka)? Polityka PiS Przemysława Wiplera, konserwatywnego posła PO Jacka Żalka i burmistrza Śródmieścia Wojciecha Bartelskiego z PO?
Wszystkich uwiódł kiedyś intelektualnie Janusz Korwin-Mikke. Epizody w UPR zaliczyli Julia Pitera i wicemarszałek Sejmu Cezary Grabarczyk, oboje w PO. Grupa „Unia Polityki Realnej – dawni członkowie” skupia na Facebooku prawie 300 osób. Z nostalgią wspominają czasy, gdy działali w tej partii, choć w zdecydowanej większości nie są już zapatrzeni w swego byłego lidera.
W Internecie można znaleźć filmik, gdzie o JKM ciepło wypowiadają się ludzie z różnych parafii. Muzyk i felietonista Krzysztof Skiba chwali go za ubarwianie sceny politycznej. Naszym Kmicicem obwołuje go showman Szymon Majewski, twierdząc przy tym, że na tle Bronisława Komorowskiego, Jarosława Kaczyńskiego i Grzegorza Napieralskiego prezentuje się najrozsądniej. I wcale nie wygląda na to, żeby Majewski wówczas żartował.
To niewątpliwie ewenement. Jeszcze w 2010 r. prawie pół miliona Polaków potraktowało Korwin-Mikkego na tyle serio, że oddało na niego głos w wyborach prezydenckich. Pokonał wicepremiera Waldemara Pawlaka, wygrał z Andrzejem Olechowskim. „Dlaczego prezydentem nie jest Janusz Korwin-Mikke?” – wołał na koncercie O.S.T.R., uchodzący za jednego z najinteligentniejszych polskich raperów.
Na Facebooku stronę JKM lubi ponad 90 tys. osób. Więcej niż analogiczne strony Platformy, PiS, SLD i PSL razem wzięte. Zbliżoną, choć nieco mniejszą liczbę fanów ma tylko Ruch Palikota.
Dlaczego akurat ten radykał – wyzywający przeciwników od faszystów, antydemokrata odnoszący się z pogardą do niepełnosprawnych, niedawny sojusznik wszechpolaków i Obozu Narodowo-Radykalnego – tak przyciąga ludzi? Co takiego jest w korwinizmie?
Biografia polityczna JKM w III RP niewiele pomaga. Historia UPR – partii, z którą jest najsilniej kojarzony – to ciąg rozłamów, przerywanych przegranymi kampaniami wyborczymi. Korwin-Mikke posłem był raz, później przegrywał wszystkie możliwe wybory – prezydenckie (czterokrotnie), parlamentarne, na prezydenta Warszawy, uzupełniające do Senatu…
W ciemno można założyć, że jak Korwin-Mikke z kimś współpracuje, to zaraz się z nim pokłóci. Latem narodowcy z Młodzieży Wszechpolskiej i ONR wyrzucili go z komitetu honorowego Marszu Niepodległości. Mieli powody – nazwał maszerujących „narodowymi socjalistami”, a poza tym dowodził w „Najwyższym Czasie!”, że gen. Sławomir Petelicki nie popełnił samobójstwa, lecz został zamordowany, a motywem zbrodni był lęk przed tym, że generał tak poprowadzi Marsz Niepodległości, że obali obecną władzę.
Ale regularnie przegrywających wybory prawicowców, kłócących się z innymi prawicowcami, w III RP nie brakowało; żaden nie osiągnął tej specyficznej sławy, jaką cieszy się JKM.
Zdrowi, silni, zaradni
Korwinizm opiera się na dwóch fundamentach. Jeden to radykalny liberalizm w sferze gospodarczej. Państwa ma być jak najmniej. A jak mało państwa, to i minimalne podatki i zredukowana administracja. Jak najmniej zakazów – jak ktoś nie lubi zapinać pasów, to władzy nic do tego. Jak ktoś nie chce być w systemie ubezpieczeń – droga wolna, bo żadnych przymusowych ubezpieczeń być nie powinno.
Ale coś za coś. Państwo Korwin-Mikkego niewiele by od obywateli żądało, ale bardzo mało też by dawało. Niewiele poza bezpieczeństwem wewnętrznym (gwarantowałaby je m.in. kara śmierci) i zewnętrznym (silna armia zawodowa). W takim państwie najlepiej czuliby się ludzie zdrowi i zaradni; może dlatego wśród fanów JKM jest tylu młodych ludzi, którym imponuje kult siły, tężyzny i niezależności.
Drugi fundament korwinizmu to konserwatyzm. Najlepiej, żeby kobiety siedziały w domu i zajmowały się dziećmi. Związki homoseksualne – w żadnym razie, aborcja zakazana.
Poglądy te też nie są specjalnie oryginalne, choć mało kto prezentuje je tak konsekwentnie i tak barwnym językiem. Pod względem oczytania i sprawności językowej Korwin-Mikke bije na głowę większość współczesnych polityków.
Radykalizmem – także. Ale jemu uchodzi dużo więcej niż innym radykałom. Długo był postrzegany jako barwny element marginesu polityki. Jakoś go oswoiły oryginalność językowa, nieodłączna muszka i opinia ekscentryka. Wyskoki „kochanego wariata” (copyright Ryszard Czarnecki) traktowane były zaś przez lata z przymrużeniem oka. Sam przyznaje, że jest radykalny. „Skrajność w dążeniu do prawdy nie jest grzechem” – przekonywał w rozmowie z wp.pl, już po publikacji POLITYKI, która zaliczyła go do pocztu polskich oszołomów.
Jak JKM wyrażał swój liberalizm i konserwatyzm? Okrągły Stół to zdrada, a obecnie rządzący są marionetkami tych, co w Magdalence zdecydowali o przyszłości Polski (Czesław Kiszczak, Adam Michnik, Lech Kaczyński). Unia Europejska to strefa eurosocjalizmu, w której 90 proc. ustawodawstwa „zostało żywcem wzięte z programu NSDAP, partii Adolfa Hitlera”. PO, PiS, SLD i PSL to „banda czworga”, partie nieznacznie się między sobą różniące, wszystkie szkodzące Polsce.
Współczesna demokracja jest okropna: „Jak może istnieć ustrój, w którym dwóch meneli spod budki ma dwa głosy, a profesor uniwersytetu ma jeden głos? Trzeba być idiotą, żeby chcieć w takim ustroju żyć”.
Korwin-Mikke nie jest przekonany, że kobiety nie są głupsze od mężczyzn. „Ponieważ, jak widać, niektóre białogłowy tego nie potrafią swym rozumem objąć, modyfikuję postulata moje: o posyłaniu kobiet na mammografię nie powinna decydować ustawa, nie powinna decydować kobieta – lecz Pan Małżonek!” – pisał na blogu. Geje, oznajmił Korwin-Mikke, to „banda chamów importowanych z zagranicy”.
Ostatnio najgłośniejszy był jego blogowy wpis o paraolimpijczykach: „Jeśli chcemy, by ludzkość się rozwijała, w telewizji powinniśmy oglądać ludzi zdrowych, pięknych, silnych, uczciwych, mądrych – a nie zboczeńców, morderców, słabeuszy, nieudaczników, kiepskich, idiotów – i inwalidów, niestety”. I jeszcze: „Kiedy kobieta ma pryszcz na twarzy – stara się nie wychodzić z mieszkania. Podobnie z inwalidami”. Ten kult siły wielu ludziom skojarzył się z faszyzmem – publicznie powiedziała to np. Monika Olejnik – za co JKM straszył procesami.
Niezależnie od klasyfikacji, podobne poglądy łatwo usłyszeć od meneli spod budki z piwem; fenomen Korwin-Mikkego polega na tym, że on tymi od lat identycznymi tezami uwodzi coraz to nowych ludzi. Właśnie został felietonistą jednego z większych tygodników opinii – „Uważam Rze”. Jego fani na Facebooku to głównie ludzie młodzi (i, co nie zaskakuje, raczej mężczyźni niż kobiety).
My wszyscy z niego
W 2011 r., gdy organizował nową partię – Kongres Nowej Prawicy – ściągnął do Sali Kongresowej wiele gwiazd prawicy. Krzysztof Rybiński, ekonomiczny ulubieniec licznych, zwłaszcza prawicowych mediów, były wiceszef NBP, komplementował nowe ugrupowanie: „Mam nadzieję, że uda się przebić nowej partii z programem, który jest esencją demokracji i kapitalizmu. Bo dziś w Polsce mamy powracający socjalizm”.
Teraz Rybiński na pytanie o Korwin-Mikkego odparł: – Wiem już, jaki artykuł pan pisze. I nie chcę kontynuować tej rozmowy.
Powodzenia i sukcesów „ze wszystkich sił” życzył Rafał Ziemkiewicz, który skądinąd ma do JKM stosunek zniuansowany; napisał o nim raz w „Rzeczpospolitej”: „Pozostaje wciąż niedoścignionym wzorem, jak głosić najsłuszniejsze prawdy w taki sposób, żeby odstręczać nawet tych, którzy generalnie są do nich przekonani”.
Krzysztof Bosak, były szef wszechpolaków i były poseł LPR na kongres Nowej Prawicy, założył nawet muchę w uznaniu dla zasług Korwin-Mikkego. – Jako lider polityczny się nie sprawdził, ale zrobił dużo dla rozbudzenia wrażliwości konserwatywnej. Wychował wielu ludzi na prawicy i widzę przed nimi przyszłość – twierdzi dziś Bosak.
Artur Zawisza, były poseł PiS, tworzący obecnie ruch narodowy, na kongresie Nowej Prawicy powiedział o Korwin-Mikkem: „My wszyscy z niego” – opatrując to wyznanie deklaracją, że niekoniecznie oznacza to głosowanie na JKM w wyborach.
Zawisza pytany o fenomen korwinizmu: – Wszyscy wiemy, że jest barwnym, elokwentnym i sprawnym publicystą, ale najważniejsze jest co innego. Polskie środowiska opiniotwórcze są znacznie mniej etatystyczne, zapatrzone w państwo niż we Francji czy w Niemczech. Popularniejsze są idee liberalne, wolnorynkowe. To na pewno w jakimś stopniu reakcja na PRL, a to zakorzenienie się liberalizmu jest dziedzictwem dwóch ludzi: Leszka Balcerowicza, który oddziaływał na ludzi z mainstreamu, i Korwin-Mikkego właśnie, który miał wpływ na ludzi spoza układu.
Apostoł, nie papież
Ale, zdaniem Zawiszy, nie oznacza to wcale, że przed marzącym o władzy JKM roztaczają się jakieś świetlane perspektywy. – Przeorał świadomość Polaków, był apostołem, tyle że nikt nie chciał wybrać go na papieża. Na zawsze pozostanie byłym posłem UPR z lat 1991–93 – przewiduje Zawisza.
– Dopóki nie było Ruchu Palikota, w liceach w próbnych wyborach triumfował Janusz Korwin-Mikke. Ten przekaz – „bądź wolnym człowiekiem” – przekonuje młodych ludzi, którzy poszukują ideału i zarazem mają mało zróżnicowany obraz świata – analizuje psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński. – Przed dojściem takich skrajności do władzy ratuje nas to, że młodzi ludzie dojrzewają i postrzegają świat w bardziej zniuansowany sposób.
Bo z korwinizmu się zwykle wyrasta, o czym opowiadają politycy Platformy i PiS. – Janusz Korwin-Mikke oferował łatwy zestaw poglądów, taki konserwatywny antykomunizm. Dla młodego człowieka, a ja byłem wówczas nastolatkiem, to było kuszące. Mam nadzieję, że niezbyt wiele we mnie zostało z korwinisty, gdyby było inaczej, to źle by o mnie świadczyło. Gdy patrzę na niego dzisiaj, potrafię przewidzieć każdą jego wypowiedź, zaskakują mnie jedynie jego ksenofobiczne poglądy, bo trudno je pogodzić z hasłami wolnościowymi – mówi POLITYCE Sławomir Nitras.
– Do Korwina zaprowadziła mnie praktyka na pierwszym roku prawa w Krajowej Izbie Radców Prawnych. Usłyszałem, że jestem tu na miejscu pani Kasi, która już dostała się na aplikację i jak będę pracował tak jak ona, to za pięć lat też zostanę przyjęty na aplikację. Szybko zrozumiałem, że trzeba zaorać to miejsce i zacząłem rozglądać się za partią, która miałaby coś takiego w programie. A Korwin miał. Obrałem wtedy klasyczny kurs studenta-upeerowca, czytałem „Najwyższy Czas!”, potem do niego pisałem, chodziłem na spotkania, pomagałem w kampaniach wyborczych. Ale z czasem zrozumiałem, że to nie przystaje do polskich realiów. Odkryłem, że poza „mój portfel, moja sprawa, moja wolność” jest coś jeszcze, wspólnotowy wymiar polityki. I tak dla korwinistów stałem się socjalistą – wspomina Przemysław Wipler.
Jego kolega z PiS Artur Górski dopowiada: – Do UPR nie należałem, ale byłem naczelnym pisma „Pro fide, rege et lege”, które rozdawałem politykom. Kwartalnik spodobał się Januszowi Korwin-Mikkemu, który zaproponował mi rubrykę w „Najwyższym Czasie!”. Jestem wychowankiem dwóch polityków: od Korwin-Mikkego uczyłem się gospodarczego liberalizmu, od Marka Jurka – szacunku dla życia.
– Mimo wszystkich głupstw, które nagadał, mam do Korwina wiele sympatii. Wszyscy pamiętają, jak drwił z niepełnosprawnych sportowców w czasie ostatniej olimpiady, ja pamiętam podobną wypowiedź z 2000 r., gdy kpił z tańczących na wózkach. To było w czasie kampanii prezydenckiej, byłem w ekipie rozklejającej plakaty i po tych słowach jeden chłopak powiedział „mam dość” i rzucił robotę. Warto jednak pamiętać, że część postulatów UPR została zrealizowana. Nie ma powszechnego poboru do wojska, podatek w praktyce jest liniowy, ograniczono podatek od dziedziczenia – kończy Wipler.
Kto wie, czy nie najciekawsze pytanie brzmi, jak wiele postulatów liberałów zostałoby zrealizowanych i czy mogłaby zaistnieć w Sejmie liberalno-konserwatywna partia, gdyby nie było Korwin-Mikkego i jego skrajności. Ważny polityk PO jest przekonany, że JKM zrobił bardzo dużo złego dla idei, które powinny mieć jakiegoś nieobciążonego dziwactwami reprezentanta. A Korwin-Mikke nadal nadaje…