– Ludzie przynoszą buty, meble, stare ubrania, sprzęt grający, książki, leki, dosłownie wszystko. Coroczne, świąteczne opróżnianie szafy to standard – mówi Bożena Fiejka, pracownik socjalny z Domu Opieki Społecznej (DOS) w Górze Kalwarii.
- Rok temu do naszego Domu Opieki Społecznej pewna młoda pani przyniosła świąteczne prezenty: nowe szpilki i całą szafę starych ubrań – opowiada Agnieszka Winiarz z DOS przy ul. Wójtowskiej w Warszawie. - Do dziś się zastanawiam, kto miałby w nich chodzić? 90 - letnia, ciężko chora pani Stefa, czy jej niewstające z łóżka koleżanki?
Pracownicy Ośrodków Pomocy Społecznej, fundacji i niosących pomoc potrzebującym instytucji każdego roku zmagają się z takimi przejawami specyficznie pojętej „świątecznej dobroci”. Często to rezultat zwykłej bezmyślności i pewnej naiwności darczyńców, czasem efekt traktowania instytucji charytatywnych jak składowisk niepotrzebnych cywilizacyjnych odpadków. Łatwo do nich odstawić zawartość szaf, piwnic i strychów. I jeszcze poczuć się z tego powodu dobrze.
Dary zaległy w garażu
Dla wolontariuszy fundacji Dzielna Matka, która pomaga niepełnosprawnym dzieciom i ich rodzicom, grudzień to czas kwest i wysyłania setek maili z prośbami o wsparcie finansowe. „Nie bądź obojętny na los chorych dzieci. Wpłać na Święta 10 zł” – brzmi hasło na stronie internetowej fundacji. Apele nie przynoszą jednak większego odzewu. - Ludzie lubią przyjść, popłakać, podarować jakiś bubel i z czystym sumieniem wrócić do domu. A przecież 10 zł to nie majątek – zaznacza wolontariuszka fundacji Urszula Jurakowska. W zeszłym roku od jednego z darczyńców fundacja dostała na gwiazdkę … 300 par skarpetek męskich rozmiar 44-47.