Ta lustracja, zdaniem Gmyza, służy naświetleniu postawy samego sędziego Igora Tulei, który przy orzekaniu sprawy dra G. i oceniając działania CBA porównał je do metod stalinowskich, a wcześniej występował w todze w różnych sprawach lustracyjnych i przy osądzaniu stosowanego bezprawia przez organy bezpieczeństwa po 1945 r. i w latach 50.
Czytelna sugestia, choć to nazbyt delikatne określenie, jest taka, że oto sędzia sam ma niejako za uszami, gdyż nie może być bezstronny. W końcu najbliższa mu osoba, matka, ma na koncie – zakłada się niejako w ciemno - niechwalebną przeszłość oprawczą i do tego w przestrzeni działań, które teraz syn ma oceniać. Tak oto przenosi się ciężar zarzutów wobec CBA na samego sędziego, czyni się go podejrzanym, choć przecież materia spraw jest do siebie słabo przystająca. Nie ma bowiem żadnej przesłanki, która by z faktu pracy pani Lucyny Tuleyi w SB dała szansę doprowadzić do tezy, że CBA w sprawie doktora G. działała bez zarzutu wedle norm, praw i reguł państwa demokratycznego.
Ale dymy już poszły. Natychmiast znaleźli się komentatorzy wspierający tezy i sugestie Gmyza, mimo że nie ma jak na razie żadnego dowodu, że sędzia w prowadzonych przez siebie sprawach o inkryminowanym charakterze wykazywał jakąś podejrzaną wstrzemięźliwość czy wręcz stronniczość; a takich spraw prowadził przecież wiele. Są naturalnie i takie opinie, że skandalicznym jest wiązanie sędziowania Igora Tuleyi z ewentualnym bagażem politycznych, i jakich tam jeszcze, win jego matki, że stosowana tu odpowiedzialność zbiorowa, w tym dzieci za rodziców przynależy do świata dzikich i była oraz jest stosowana z upodobaniem przez reżimy dalece niedemokratyczne.
Interesujące, że w sprawie różnią się prawnicy o dużym często dorobku, ale najbardziej bulwersująca jest opinia, a jakże, szefa pionu lustracyjnego IPN prokuratora Jacka Wygody, który wyraża wątpliwość co do bezstronności sędziego Tuleyi. Wygoda dopowiada właściwie to, co redaktor Gmyz zdążył myślowo ledwie naszkicować. Myślę, że w każdym systemie znaków każdy znak jest ważny, a więc: szef pionu lustracyjnego, a więc: z Instytutu Pamięci Narodowej, a więc: prokurator, który za ciężkie pieniądze lustruje i lustruje od wiosny 2007 r. Zaczął więc jeszcze pod kuratelą Jarosława Kaczyńskiego i Janusza Kurtyki, co widać i czuć, wystarczy zresztą zapoznać się z publicznymi wypowiedziami pana prokuratora. Wszystko jasne.
Ale czy aby w tym wypadku nie mamy prawa do podejrzeń, że słowa i myśli prokuratora Wygody nie pozostają bezstronne?