Chodzi o projekty sprzed kilku lat, już w dużej części zrealizowane. Prokuratura dopatrzyła się jednak próby utworzenia kartelu cenowego. Zarzuty postawiono 10 byłym i obecnym menedżerom firm budowlanych i jednemu z dyrektorów GDDKiA. Czeka ich proces i będzie okazja do oczyszczenia. Dobrze, żeby odbył się możliwie szybko. Ale czy tak się rzeczywiście stanie?
KE musiała mieć w tej ostatniej sprawie wyraźne wątpliwości, bo nie czekając na wyrok ani nawet rozpoczęcie procesu, zdecydowała się zamrozić pieniądze. Tak w krajach i organizacjach o rozwiniętych i uporządkowanych systemach prawnych się nie robi, ale czy rutynowa wypłata byłaby lepsza? Budżet Unii, w tym także pieniądze przeznaczone na program infrastruktura i środowisko z którego finansowane są drogi, powstaje najpierw z naszych podatków, a potem ze składek poszczególnych państw zróżnicowanych w zależności od ich poziomu bogactwa i gospodarczego rozwoju. Komisja Europejska ma za zadanie wszelkimi sposobami pilnować, by te pieniądze były efektywnie, uczciwie wydawane i nic się nie marnowało. Nieustannie, w wielu wypadkach słusznie, jest też oskarżana, że mimo tysięcy zatrudnianych w Brukseli urzędników dopuszcza do finansowania złych projektów, nie dość gorliwie tropi defraudacje. W tym przypadku próbuje pokazać (a ma też zdaje się w biznesie sojuszników prowadzących własne rozgrywki z konkurencją), że biurokratyczny aparat nie bierze pieniędzy za darmo. Ma takie prawo, a nawet obowiązek.
Dzisiaj Polska jest w Unii największym beneficjentem programów pomocowych, tylko w 2012 r. wysłaliśmy do Brukseli faktury na blisko 56 mld złotych, mamy poczucie, że dość sprawnie i szybko wykorzystujemy swoje szanse w pościgu za rozwiniętą Europą.