Dwa tygodnie temu Ruch Palikota był już co prawda na krzywej opadającej, ale sam Palikot trzymał się jeszcze mocno. Dziś Ruch jest wewnętrznie rozedrgany, a Janusz Palikot raz za razem strzela sobie w stopę. Najpierw wyszedł z niego macho i polityczny brutal, który nie umiał elegancko rozwiązać sprawy dymisji Nowickiej bez poniżenia jej. Potem, gdy przeciwnicy wykorzystali jego błąd i przegrał głosowanie w Sejmie, a Nowicka wbrew własnym obietnicom odmówiła podania się do dymisji, Palikot zapowiedział usunięcie jej z klubu i znów przegrał - tym razem we własnym klubie.
Nazajutrz znów odezwał się w nim macho, który nie umiał się powstrzymać przed idiotycznymi słowami, że Nowicka chce być politycznie zgwałcona. Jak na polityka mającego odbudować parlamentarną lewicę, była to seria równie samobójcza, jak ta, którą Leszek Miller zwieńczył kiedyś ogłoszeniem poparcia dla podatku liniowego i która go wtedy zabiła.
W tej sytuacji Aleksander Kwaśniewski stoi przed decyzją nieporównanie trudniejszą, niż kilka dni temu. Bez Palikota, czyli faktycznie z samym Markiem Siwcem, bo udział SLD i Leszka Millera jest mocno wątpliwy, nowa inicjatywa zawiśnie w powietrzu. A losy Palikota i przyszłość jego ruchu są przynajmniej niepewne. W każdym razie Palikot będzie się teraz musiał napocić i napracować, żeby wyleczyć rany, które sobie zadał i które inni z rozkoszą będą posypywali solą.
Nikt nie wie, co jeszcze się stanie do 22 lutego. Ale dziś wszystko wskazuje, że przed ogłoszeniem decyzji, Kwaśniewskiego czeka nie tylko trudna rozmowa z Millerem, ale też z Nowicką, która (w klubie RP czy poza nim) stała się samodzielnym podmiotem politycznym. Jeśli w tej sytuacji nowa inicjatywa ma jeszcze mieć sens, to obok Kwaśniewskiego, Siwca, Palikota (i być może Millera) musi usiąść Nowicka jako symbol uporania się przez lewicę ze skutkami ponurej i wstydliwej afery.
Jeśli Janusz Palikot poważnie chce jeszcze coś istotnego na lewicy budować, musi wypić ten kufel gorzkiego piwa, którego nawarzył. A lewicowemu triumwiratowi (ewentualnie plus Miller) dobrze by zrobiła obecność kobiety. Jeśli nie dlatego, że kobieta łagodzi obyczaje, co w przypadku Nowickiej (jak było widać) nie musi być oczywiste, to choćby dla lewicowej wiarygodności projektu, nad którym - jak było widać - wisi maczystowski cień patriarchatu.