Wunderwaffe Palikota w wojnie z SLD miał być, wymierzony w Leszka Millera, sojusz z Aleksandrem Kwaśniewskim na wybory do europarlamentu w 2014 r. Gwiazdorska lista – z Kwaśniewskim, Włodzimierzem Cimoszewiczem, Ryszardem Kaliszem i Wojciechem Olejniczakiem – miała z łatwością pokonać słabszą personalnie konkurencję z SLD. Kilka miesięcy później, w wyborach samorządowych, lewica mogła wystąpić już zjednoczona, ale na warunkach silniejszego Palikota. Scenariusz zakładał, że w 2015 r. ten twór byłby już równorzędnym rywalem dla osłabionej PO i PiS.
Teraz, po serii grubych błędów Palikota, który uwikłał się w wojnę z własną wicemarszałek Sejmu Wandą Nowicką, ambitny plan wygląda jak Czelabińsk po uderzeniu meteorytu.
– Nigdy nie uznawałem Palikota i jego grupy za lewicę. To koniunkturaliści. Widziałem jednak możliwość porozumiewania się w pewnych kwestiach, np. europejskich. Teraz będzie to dużo trudniejsze. Palikot już wcześniej uderzał poniżej pasa, m.in. Leszka Millera. Ale zaczyna też chodzić o zwykłe poczucie przyzwoitości. Któż ma ochotę zadawać się z chuliganem? – mówi POLITYCE Włodzimierz Cimoszewicz.
Ta ostra deklaracja – wraz z raczej zaskakującą w ustach Cimoszewicza obroną Millera – pokazuje kaliber problemu, przed którym stanął Palikot. Ciosem dla niego było też pierwsze od dawna spotkanie byłego prezydenta z Millerem oraz sondaż TNS Polska dla TVP, w którym SLD miał 15 proc., a Ruch Palikota tylko 6 proc. (w innych nawet 4 proc.). Co więcej, od Palikota odwrócili się ludzie, którzy go do tej pory popierali – wpływowe w środowiskach feministek prof. Magdalena Środa i Kazimiera Szczuka, a także prof. Janusz Czapiński.