Kraj

Nowa diabelska etyka

Gdy podczas pewnej konferencji w Amsterdamie nobliwa pani profesor przedstawiła mi drugą panią, mówiąc „my wife”, zachwiałem się w posadach i omalże nie runąłem. Niby wiedziałem, że coś takiego jest, lecz dopiero stojąc twarzą w twarz z tą liberalną ofensywą uświadomiłem sobie, że moje głębokie i archaiczne „ja”, nic sobie nie robiąc z intelektu, tkwi jeszcze w pradawnej etyczności, odziedziczonej po puszczańskich i pustynnych przodkach. Ktoś tu z niej sobie kpi, rzuca jej wyzwanie, a ja, troglodyta, ostaję się bezbronny, bez żadnego argumentu.

Dawna etyczność kona na naszych oczach, niezdolna wydać żadnego artykułowanego dźwięku. Ta nowa, diabelska, jest bowiem tak przewrotna, że zawłaszczyła i rozum cały, i język. Oszołomionym nie pozostaje nic innego, jak zawyć: kto to widział, takie rzeczy! Zmiana etyczna i związana z nimi zmiana obyczajów to potężne ruchy tektoniczne historii, których objawami są mniejsze i większe trzęsienia ziemi na powierzchni, czyli ciąg wydarzeń politycznych różnej rangi: od rewolucji francuskiej po akceptację małżeństw homoseksualnych w zachodniej Europie. Na arenie demokratycznej polityki walczą nieświadomi swych ról reprezentanci starego i nowego świata, tej archaicznej i tej nowej etyczności, gladiatorzy dziejowego pojedynku, toczącego się wszędzie wokół nas i w nas samych. Walczą „konserwatyści” z „demoliberałami”, „tradycjonaliści” z „kosmopolitami” i jak ich tam jeszcze zwał. Na nich skierowane są oczy kamer, bo ważny i przystępny dla ludu odgrywają spektakl.

A za kulisami tego publicznego rytuału swoje prawdziwe pojedynki staczają zwykli ludzie: rodzice z dziećmi, brat z siostrą, kapłan z wiernymi. Przedmiotem tej globalnej wojny jest nieodmiennie to, co najbardziej rdzenne i pierwotne w ładzie etycznym, czyli organizacja dostępu do kobiet i prokreacji.

Polityka 08.2013 (2896) z dnia 19.02.2013; Felietony; s. 98
Reklama