Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wojna na wyniszczenie

Przegrana Gołoty z Saletą. Sensacja?

Dwaj starsi panowie dali pokaz całkiem niezłego boksu. Ale zadowolony może być tylko Przemysław Saleta. Legenda Andrzeja Gołoty znów ucierpiała.

To była walka w amerykańskim stylu: dużo wymian ciosów, obrona na dalszym planie, a zamierzona taktyka wyraźnie ustąpiła miejsca emocjom. Taki obrót spraw nie jest zresztą zaskoczeniem, bo główni bohaterowie wieczoru za sobą nie przepadają i wbrew zdrowemu rozsądkowi wciągali się nawzajem w wojnę na wyniszczenie. To, że Gołota w niej poległ jest sporą sensacją. Akurat kondycyjnie zawsze był do walk dobrze przygotowany, a tym razem po prostu padł ze zmęczenia.

Dla Przemysława Salety to ładne zakończenie sportowej drogi. Były mistrz świata w kickboxingu jako pięściarz świata nie podbił, w pewnym momencie swojej kariery stał się bardziej celebrytą niż poważnym sportowcem, do starcia z Gołotą stanął trochę przymuszony okolicznościami, bo choć zarobił w ringu niemało, to zawsze żył z gestem. Fachowcy nie dawali mu przed tą walką większych szans, więc zwycięstwo, i to na dodatek przed czasem, to dla niego duża rzecz.

Przyszłość Gołoty jest zagadką. Ludzie mu bliscy naciskają, by dał sobie z boksem spokój, ale on jakoś nie potrafi się rozstać ani z ringiem, ani z atmosferą treningowej sali. Nigdy nie pogodził się z tym, jak potoczyła się jego kariera. Przed samym sobą zawsze potrafił znaleźć usprawiedliwienie: a to rywal walczył nieczysto, a to sędziowie go skrzywdzili (co zresztą jest prawdą, bo stronnicze sędziowanie pozbawiło go tytułu zawodowego mistrza świata co najmniej raz), a to przeszkodziła kontuzja.

Przyjmując propozycję walki z Saletą potwierdził, że wciąż żyje złudzeniami. Na pewno nie skusiły go pieniądze, bo w przeciwieństwie do wielu bokserskich mistrzów Endrju milionów zarobionych w ringu nie przehulał. Ze sportowego punktu widzenia niewiele mógł na tej walce zyskać – Saleta to jednak pięściarska druga liga, więc nawet pokonując go Gołota nie dostałby odpowiedzi na pytanie czy jest gotów walczyć w przyszłości o pas. Ale on zawsze był zagadką, więc szukając odpowiedzi na motywy jego decyzji, można tylko gdybać.

Polski benefis więc mu się nie udał. I znów ucierpiała legenda Endrju, trochę wbrew logice trzymająca się nad Wisłą mocno, czego dowodem wyraźne i jednoznaczne poparcie widzów na trybunach. Teraz wszyscy radzą, by przestał rozmieniać się na drobne, ale doświadczenie podpowiada, że jeśli w przyszłości znów pojawi się temat powrotu Gołoty do ringu, to większość komentatorów zamiast puknąć się w czoło, przyklaśnie. Pewna nadzieja w żonie Endrju, Marioli, która niedawno przejęła od promotorów prowadzenie jego sportowych interesów. Jej kobiecy rozsądek wyraźnie podpowiada, że Andrzej musi odnaleźć dla siebie życie po życiu.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną