Nawet jeśli jest do tego prowokowany przez żądne sensacji media. Gdyby coś takiego powiedział publicznie Jarosław Kaczyński, zostałby – słusznie – rozjechany w mediach.
Nic mnie nie obchodzą kabotyńskie poglądy Wałęsy na sprawę gejów. Interesują mnie jego wypowiedzi polityczne. Odkąd stał się celem kampanii nienawiści ze strony PiS, stawałem zwykle po jego stronie. Ale tymi słowami o getcie dla gejów w Sejmie bardzo mnie do siebie zraził. Także jako polityk, choć emerytowany.
Już samo piętnowanie homoseksualistów przez byłego prezydenta Polski jest niedopuszczalne. Tak samo pomysł z gettem ławkowym dla posłów na Sejm PR. To jest zniewaga demokratycznego państwa polskiego. Getta ławkowe mieliśmy w Polsce niedługo przed upadkiem II RP i jest to plama na naszej najnowszej historii. Getto oznacza wykluczenie. Obojętne, czy to getto dla Żydów, czy dla homoseksualistów. To pogwałcenie praw ludzkich i obywatelskich.
Jak Wałęsa, niegdysiejszy lider ruchu na rzecz praw ludzkich i pokojowy noblista, może dziś tak dyskryminować ludzi na tle seksualnym? Czy nie wie, że tego zakazuje nasza Konstytucja?
Jak może dodawać, że ta mniejszość nie ma prawa wchodzić na „największe szczyty”. To brzmi tak samo okropnie, jak słowa o ławce na końcu sali sejmowej. Bo przecież obrona słusznych praw mniejszości, wszelkich mniejszości, to esencja liberalnej demokracji.
Czyżby Lech Wałęsa nie o taką demokrację walczył? To o jaką? System wykluczający jakąś grupę ludzi, odsyłający ją do getta, to jest totalizm. Wstyd takie rzeczy przypominać prezydentowi Wałęsie, ale wstyd też słuchać takich słów prezydenta.