Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Od kolegi do kolegi

Dlaczego zmarła 2,5 - letnia Dominika?

Cały kraj zbulwersowała wiadomość o śmierci 2,5 - letniej Dominiki ze Skierniewic, która nie żyje, ponieważ służba zdrowia odmówiła jej pomocy. Bo nasza składka na zdrowie przeznaczona jest przede wszystkim na utrzymanie służby zdrowia.

Dyspozytor pogotowia odesłał matkę „do kolegi”, czyli do lekarza nocnej pomocy, mimo że dziecko miało bardzo wysoką gorączkę. Nocna pomoc także się nie pofatygowała, bo „co z tego, że ja wystawię pani receptę, jak pani i tak jej dzisiaj nie wykupi”. Minister Bartosz Arłukowicz przyznał, że zawinił system i winni zostaną ukarani.

Może rzeczywiście ukarany zostanie dyspozytor pogotowia, a także lekarz z nocnej pomocy. To jednak nie znaczy jeszcze zmiany złego systemu. Jest on zły dlatego, że poszczególne ogniwa służby zdrowia nie są zainteresowane  naszym wyleczeniem, ale – odesłaniem do kolegi. Nasza publiczna opieka zdrowotna opiera się na spychologii. Niech kolega ma kłopot i poniesie koszty, byle nie ja. Ogniwo pierwsze, czyli lekarz pierwszego kontaktu, dostaje za każdego zarejestrowanego u siebie pacjenta tak zwaną stawkę kapitacyjną (około 8 zł miesięcznie) niezależnie od tego, czy podejmuje się leczenia, czy raczej odsyła do specjalisty. A także od tego, ilu pacjentów w ogóle się do niego zgłosi. U specjalistów są kolejki, więc wolą odsyłać do szpitali. Te z kolei  również nie chcą przyjmować chorych ludzi, słusznie twierdząc, że SOR-y (szpitalne oddziały ratunkowe) powinny być przeznaczone tylko dla nagłych przypadków, a nie dla chorych, którzy mogli być wyleczeni w przychodniach.

W przypadku małej Dominiki zadziałał ten sam mechanizm. Dyspozytor pogotowia, mimo 42 stopni gorączki dziecka, uznał że to „nie jego działka”. Po co pogotowie ma wysyłać karetkę i ponosić koszty, skoro od nocnej pomocy  jest kolega. Rozumował częściowo słusznie, nie wziął jednak pod uwagę sprawy najważniejszej – że dziecko może umrzeć. A, przy tak wysokiej gorączce, powinien.

Reklama