Kraj

Widać ciemność

Polska-Ukraina 1:3. W marnym stylu

Porażka w marnym stylu z Ukrainą i malejące szanse polskiej reprezentacji na grę w mundialu Brazylii prowokują pytanie, czy trener Waldemar Fornalik jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Tylko czy zmiana selekcjonera jeszcze te eliminacje uratuje?

Trener Waldemar Fornalik przejdzie do historii polskiego futbolu jako pierwszy szkoleniowiec, który w eliminacyjnym meczu prowadził reprezentację pozbawioną obrońców. To znaczy oni byli, a jakby ich nie było. Oczywiście nie jest winą trenera Fornalika, że piłkarz Boenisch bez przerwy potyka się o własne nogi, ochoczo biega pod pole karne rywali, ale nie pali się do powrotu, nawet jak zdąży, to i tak nie wie, na co się przydać, a do przeciwnika nie zbliża się na odległość mniejszą niż dwa metry. Nie jest też winą selekcjonera, że Wasilewski z Glikiem wpadają na siebie, sieją chaos, a co drugą piłkę podają rywalom pod nogi, ani że obywatel Piszczek po raz kolejny raz gra w reprezentacji mecz, który, gdyby przydarzył mu się w Borussii Dortmund, gdzie zarabia pieniądze, przypłaciłby zesłaniem do drugiej drużyny, a i po premii pewnie by dostał.

Trudno jednak uwierzyć, że tego wszystkiego Fornalik nie widział na treningach (chyba dlatego bardzo się denerwował, gdy ochrona stadionu Polonii za szybko wpuszczała na trybuny nieproszonych gości). Być może wierzył, że w eliminacyjnym meczu do mistrzostw świata stanie się zbiorowy cud i Boenisch, Wasilewski oraz Glik zagrają lepiej, niż potrafią. Wiara w cuda jest specjalnością kolejnego już pokolenia polskich kibiców futbolu. Natomiast selekcjoner jest jednak od tego, żeby widząc tę zbiorową mizerotę, wymyślić jakiś manewr, dodatkowy bezpiecznik, uprzedzić całkiem prawdopodobną katastrofę. Tak samo powinien popracować nad wzbogaceniem opcji w ataku, a nie tylko polegać na szarżach Błaszczykowskiego, do spółki z Piszczkiem. Jeśli nie potrafi zaradzić na problemy ani w ataku, ani w obronie, to chyba powinien uznać, że misja, której się podjął jest z gatunku niemożliwych.

Jest więc problem z piłkarzami, którym na co dzień do artystów daleko, a jak spotykają się w meczu reprezentacji, to grają bez ładu i składu, a co gorsza, bez wiary i chęci.

Reklama