Słynna Katarzyna W., matka Madzi, to raczej wyjątek niż reguła. Portret statystycznej dzieciobójczyni jest inny. To kobieta bardzo słabo wykształcona, w trudnej sytuacji materialnej, kompletnie bezradna życiowo. Nie zabija swojego pierwszego dziecka. Zazwyczaj ma ich już kilkoro. Jak pisze Marta Sikoń-Łatka w książce „Kobieta w więzieniu”, na pierwszą ciążę takie kobiety reagowały nawet entuzjastycznie. Dopiero problemy, przemoc ze strony partnera, bieda wywoływały u nich silny lęk przed kolejnymi ciążami.
Ukrywały ten fakt, czekając, aż problem sam się jakoś rozwiąże. Niektóre próbowały poronić, biorąc gorące kąpiele, skacząc ze stołu, tłukąc się po brzuchu. Nie rodziły w szpitalu, ale w tajemnicy przed otoczeniem: w domu, w jakiejś komórce, gdzieś na dworze. Ich irracjonalne zachowanie potęgował paniczny lęk, że ktoś usłyszy płacz dziecka. Wtedy zabijały.
(…)
Skoro mamy problem rodem z Trzeciego Świata, może powinniśmy pomyśleć, aby rozwiązać go stosowanymi w Trzecim Świecie metodami. W niektórych krajach afrykańskich, gdzie dostęp do szpitali jest trudny, a śmiertelność okołoporodowa kobiet wysoka, rządy wspomagane przez zachodnie fundacje finansują programy bezpłatnej antykoncepcji. W Tanzanii np. po wioskach jeżdżą mobilne kliniki i wszczepiają kobietom implanty antykoncepcyjne o trzyletnim działaniu.
Tanie, stosowane w Afryce implanty zostały w Europie wycofane z użytku, ale jest inne wyjście…
Cały artykuł Joanny Podgórskiej w najnowszym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, w wydaniu na iPadzie i w Polityce Cyfrowej.