Wypowiedział je polityk znany jako mistrz kompromisu, czyli Aleksander Kwaśniewski, rozstrzygając w ten sposób bardzo istotny spór, jaki powstał między Ryszardem Kaliszem a Markiem Siwcem. Wcześniej obaj panowie wymieniali publicznie oświadczenia. Siwiec twierdził, że Kwaśniewski kandyduje do PE, Kalisz – że nie kandyduje, dając jednocześnie do zrozumienia, że jeśli idzie o zamiary b. prezydenta, on jest jego lepszym przyjacielem i tym samym wie najlepiej.
Nie wiem, czy z tego kompromisu panowie są zadowoleni. Być może wpisuje się on w polską tradycję „zgniłych” kompromisów, ale trudno nie zauważyć, że Kaliszowi idzie jakoś marnie. Najlepszy przyjaciel powinien powiedzieć mu: Ryszardzie, nie idź tą drogą!
Kalisz robi, co może, by istnieć i zwracać na siebie uwagę, ale straci funkcję przewodniczącego sejmowej komisji sprawiedliwości. Mylił się, sądząc, że ma taką pozycję, iż nikt go nie ruszy, a nawet nikt nie będzie śmiał po jego miejsce sięgnąć. Ruszy go Miller, a chętnych do objęcia funkcji nie braknie. Media też mogą stracić zainteresowanie, bo wprawdzie Kalisza jeszcze lubią, ale ile razy można pytać, czy Kwaśniewski będzie kandydował?
Nowy byt polityczny Dom Wszystkich – Polska również nadmiernego zainteresowania nie wzbudził, bo czas taki, że wszyscy oczekują inicjatyw bardziej poważnych i rozwiniętych, a w aliansie Kalisza z Kamilem Sipowiczem jakoś politycznego wabika nie czuć. Tak więc filary, które Kalisz chce budować nie tylko pod Wspólny Dom, ale także w następnym kroku pod Europę Plus, sypią się, ledwie rozpoczęto budowę.