Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Jestem trochę socjaldemokratą

Premier Donald Tusk o Platformie, rządzie i własnych planach

„Negocjuje się kontrakty, sposób funkcjonowania, ale przywództwa się nie negocjuje. Przywództwo się zdobywa i traci”. „Negocjuje się kontrakty, sposób funkcjonowania, ale przywództwa się nie negocjuje. Przywództwo się zdobywa i traci”. Adam Chełstowski / Forum
Premier Donald Tusk o słabnących sondażach i wpadkach Platformy, o Schetynie i Gowinie, o partyjnych wyborach i rekonstrukcji rządu, o europejskich planach i o tym, że wciąż jest zaporą przed PiS.
Premier Donald Tusk przed telebimem podczas spotkania z wyborcami.Robert Szwedowski/SE/East News Premier Donald Tusk przed telebimem podczas spotkania z wyborcami.

Mariusz Janicki, Wiesław Władyka: – Co się właściwie stało, panie premierze? Spadające sondaże i rankingi zaufania. Bardzo krytyczne komentarze nawet ze strony osób dotąd Platformie życzliwych. Wrażenie zmęczenia, wypalenia władzy. Nie było jakiejś afery, jednego wydarzenia, które by mogły napędzać takie nastroje. Jak pan opisze przyczyny tego zjawiska?
Donald Tusk: – Dobrze to panowie zauważyli: trudno znaleźć przyczynę w świecie realnych wydarzeń. Jest eksplozja negatywnych komentarzy i spadek w sondażach. Te dwa czynniki mają zdolność wzajemnego napędzania.

Jak zawsze i wszędzie są wpadki i błędy i oczywiście nawet najmniejsze wpadki są ciekawsze niż największe sukcesy. Tak jest nie od dziś i nie ma co się na to obrażać. Uderzającym przykładem była dla mnie wizyta w Polsce prezydenta Francji i kanclerz Niemiec na szczycie państw Grupy Wyszehradzkiej. Najważniejsi politycy Europy i regionu przyjechali do Warszawy, padły ważne dla naszego bezpieczeństwa deklaracje i właściwie nikt tego nie zauważył. Można się złościć, ale ja się z tego cieszę, bo to znaczy, że Polacy przywykli, że rola Polski w świecie i w regionie znacząco wzrosła i się już tym nie zajmują. Oddano nową drogę do użytku? Super, ale kiedy wreszcie będzie następna? To jest normalne.

Więc nic się nie stało?
Kluczową sprawą jest to, że nikt w Polsce – mówię o czasie po 1989 r. – nie zdążył się przyzwyczaić do władzy, która trwa dłużej niż kadencję. U nas rzadko kiedy akceptowano władzę silną i długotrwałą. Co więcej, taka władza w Polsce jest czymś wyjątkowym – polska polityczność była zwykle zmienna i anarchiczna. Mówiąc krótko, wielu ludzi ma dosyć sytuacji, w której redystrybucja władzy i prestiżu jest ograniczona do jednej formacji.

Polityka 23.2013 (2910) z dnia 04.06.2013; Rozmowa Polityki; s. 14
Oryginalny tytuł tekstu: "Jestem trochę socjaldemokratą"
Reklama