Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Warszawa w śmieciach

Stolica legła na śmieciach. Jest dymisja

Krajowa Izba Odwoławcza unieważniła przetarg na wywóz śmieci z Warszawy. A to oznacza, że miasto nie zdąży rozstrzygnąć nowego przetargu i zawrzeć odpowiednie umowy przed 1 lipca, datą wejścia w życie tzw. ustawy śmieciowej.

Stało się dokładnie tak, jak przewidzieliśmy w artykule „Prawo śmieciowe” w papierowym wydaniu „Polityki” (nr 20/2013). Warunki przetargu władze miasta ustaliły ewidentnie preferując Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania, spółkę należącą do Warszawy. Tylko MPO mogło spełnić wyznaczone kryteria. Było jasne jak słońce, że inne firmy złożą protesty i tak się też stało.

Miasto chlubiło się, że w przeciwieństwie do innych samorządów, to nie cena była głównym elementem gry przetargowej. Stanowiła jedynie 55 proc., pozostałe punkty można było zdobyć za posiadane własne składowiska i spalarnie. Właścicielem warszawskich składowisk i instalacji jest właśnie MPO. Wśród skarżących warunki przetargu była prywatna firma „BYŚ”, która zainwestowała olbrzymie środki w supernowoczesną sortownię na Bielanach, nie posiadała jednak składowiska. Ale firma wywożąca śmieci nie musi mieć wysypiska, wystarczy, że zawrze umowę z odpowiednim podmiotem, który będzie przyjmować odpady. MPO swoich śmieci nie sortuje, ale po prostu je wywozi. Według firm startujących w przetargu, to ewidentne złamanie zasad nowej filozofii postępowania z odpadami. Muszą być najpierw sortowane, aby oddzielać od reszty wszystko, co się nadaje do recyklingu. Miasto brnęło w forsowanie korzystnych warunków dla swojej spółki i zapomniało o wymogach UE.

Kłopoty dopiero się zaczną. Prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz, co prawda, szybko zareagowała, ogłaszając, że przez najbliższe miesiące będzie obowiązywała prowizorka, to znaczy nadal wywozić śmieci będą wszystkie firmy, które robiły to do tej pory, ale opłacane już nie przez właścicieli nieruchomości, lecz samorząd stolicy, ale to nie załatwia problemu.

Reklama