Stara jaka jest, każdy widzi. Zacementowana, oligarchiczna, niedemokratyczna, wodzowska, a przede wszystkim nudna nie do zniesienia. Jarosław Kaczyński i Donald Tusk trwają w śmiertelnym uścisku i blokują każdą inicjatywę. Ambicje Leszka Millera nie sięgają dalej niż objęcie funkcji wicepremiera u Tuska. Nad ludowcami tradycyjnie wisi pytanie – wejdą czy nie wejdą? Do przyszłego Sejmu oczywiście. Jest jeszcze Ruch Palikota, ale czy naprawdę jeszcze jest, skoro już tyle postaci przybrał? Tak czy inaczej trzeba to wreszcie rozbić, bo czyż do wytrzymania jest sytuacja, żeby w czterech kolejnych wyborach głosować na te same partie?
Nowa polityka, która ma wreszcie stworzyć wybór, niestety rodzi się z trudem. Bywa nawet, że jeszcze się nie narodziła, a już powiela grzechy starej, zapewne w myśl znanej zasady, że klasa wstępująca przyjmuje najgorsze nawyki ustępującej. Oto bowiem czytam, że Platforma Oburzonych już zaczyna się dzielić. Paweł Kukiz tworzy nową organizację, aby zmienić system polityczny w Polsce, Piotr Duda zaś, jego wierny dotychczas sojusznik, nie chce iść tak daleko. Chce tylko obligatoryjnych referendów na każdy temat, co od biedy można byłoby uznać za ważną ustrojową zmianę, ale jednak dla Kukiza to zdecydowanie za mało.
Mimo takich incydentów podejmowane są jednak kolejne, pojedyncze i zbiorowe próby budowy nowej polityki. W kilkunastu minionych dniach najodważniej zachował się poseł Przemysław Wipler z PiS, który postanowił burzyć scenę właściwie samotnie. Wystąpił z PiS i zakłada stowarzyszenie Republikanie. Być może wspierać go będzie Anna Streżyńska, energiczna była szefowa Urzędu Komunikacji Elektronicznej, co republikańską inicjatywę Wiplera zdecydowanie odróżniałoby od innych inicjatyw, organizowanych głównie przez panów.