Rymkiewicz od czasu, gdy wojna polsko-polska najpierw się zaczęła tlić, gdzieś tam w 2005 r., a potem rozgorzała wielkim płomieniem, z kilkoma po drodze kulminacjami i pożarami zdecydowanie wybrał jedną stronę. Czyli Jarosława Kaczyńskiego, czyli Prawo i Sprawiedliwość, a mówiąc językiem poety, po prostu niepodległość, po prostu Polskę.
Bo Jarosław Marek Rymkiewicz jest poetą, i to niebłahym, ale jest też pisarzem, eseistą i uczonym, który penetruje stare dzieje Polski, a już zwłaszcza te, które układają się w proces upadania Polski, a potem jej zniewolenia, już ostatecznego w trzecim rozbiorze. W znakomicie napisanych rozprawach zanurzał swoich czytelników w odmętach każdej z epok, w gąszczu faktów i fakcików, biografii, czynów bohaterskich i zdradzieckich. Lista książek jest długa, a kończy ją właśnie wydany „Reytan. Upadek Polski”, poprzedzony całą serią z cekaemu: „Samuel Zborowski” (2010), „Kinderszenen” (2008), „Wieszanie” (2007). Ta akurat seria jest swoistym literackim przypisem oraz komentarzem do współczesnej polityki polskiej, a właściwie jej ideologiczną muzą, oczywiście w wydaniu prawicowo-niepodległościowym.
Poeta, a jakżeby inaczej, korzysta ze swoich literackich talentów i praw, przywilejów, niejakiej bezkarności, gdyż – nawet jeśli staje się czasami w tych książkach bardzo dosłowny – zawsze to co pisze i myśli owiane jest dymem umowności, jednocześnie zakryte i odkryte czarem magii. Można długo o tym bajać, niektórzy nawet to próbują robić.
Jednak poeta udziela też wywiadów, wiele z nich trudno zapomnieć, ale ostatni, udzielony Joannie Lichockiej dla „Gazety Polskiej” chyba jest najbardziej radykalny i bulwersujący.