Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Od herolda do kontestatora

Jan Rokita – upadły czy prześladowany?

Kwestionując sądowe wyroki i ich konsekwencje Jan Rokita podważa swoje niedawne ideały i dokonania.

W PRL Jan Rokita odważnie (i często skutecznie) walczył o poszanowanie przez komunistyczne władze ówczesnego prawa. M.in. wespół z Bartłomiejem Sienkiewiczem od grudnia 1986 r. działał w powołanej przez Lecha Wałęsę jawnej, choć formalnie nielegalnej, Komisji Interwencji i Praworządności  NSZZ „Solidarność”, która zajmowała się nie tylko przypadkami represji wobec opozycji, ale też analizowała kondycję wymiaru sprawiedliwości (w tym sądownictwa) i formułowała postulaty tyczące poprawy poszanowania prawa w państwie. Kiedy zaś funkcjonariusze SB podczas jednego z zatrzymań bezpodstawnie pobrali mu odciski palców, wytoczył bezpiece proces i wygrał go – i to przed Sądem Najwyższym.

W wolnej Polsce jako parlamentarzysta – a przez pewien czas wpływowy członek rządu – Rokita nadal zajmował się kwestiami praworządności. Podkreślał, że jest państwowcem: zwolennikiem władzy silnej, ale kierującej się obowiązującym ustawodawstwem. Szczególne znaczenie przywiązywał do społecznego szacunku dla niezawisłych i sprawnych sądów. Nic dziwnego, że postrzegany był jako herold walki o praworządność .

Teraz Jan Rokita żali się publicznie, że komornik chce wyegzekwować nałożony nań wyrok sądowy. Chodzi o, przypomnijmy, spór z Konradem Kornatowskim, niegdysiejszym komendantem głównym policji. Rokita nazwał go „nikczemnym prokuratorem”, bo za komunizmu miał tuszować śmierć jednego z działaczy opozycji. Kornatowski wniósł pozew o ochronę dobrego imienia. Sprawa przeszła przez wszystkie możliwe poziomy.

W 2010 r. Sąd Najwyższy podtrzymał werdykty niższego szczebla: nakazał Rokicie przeproszenie Kornatowskiego za bezpodstawne oskarżenia. Rokita tego nie uczynił, więc zgodnie z procedurą stosowne ogłoszenia zamówił Kornatowski na koszt przegranego. Teraz komornik próbuje – znowu zgodnie z procedurą – odzyskać tę należność (wcześniej tą samą drogą musiano windykować tzw. koszty sądowe, bo i ich Rokita nie zapłacił).

Oczywiście Jan Rokita może trwać przy swoim zdaniu o Kornatowskim i uznawać werdykt za niesprawiedliwy. Lecz jako państwowiec i prawnik wie, że prawomocne wyroki państwo ma wykonywać. Inaczej nie byłoby warte swego miana. Od konsekwencji nie zwalnia także ewentualne powoływanie się na ideę obywatelskiego nieposłuszeństwa.

Można się najwyżej dziwić, że egzekucję wszczęto dopiero teraz. Tyle że takie opóźnienia występują przecież, niestety, i w wielu innych sprawach.

W przypadku Jana Rokity bojkot werdyktu sądowego oznacza jednak coś jeszcze: zaprzeczenie własnych idei i osiągnięć z czasów działalności publicznej. I tego żal najbardziej.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną