On już we wczesnej młodości na pytanie o hobby odpowiadał bez wahania: polityka. I faktycznie: w 1989 r. jako 29-latek został posłem i rychło zaczął być uznawany za wielką nadzieję sceny publicznej i najzdolniejsze „zwierzę polityczne”. Za jego patrona uchodził sam Bronisław Geremek. Rokita był szefem Urzędu Rady Ministrów, a de facto szarą eminencją rządu Hanny Suchockiej. Zajmował się trudnymi reformami: podziału administracyjnego i samorządów. Zasiadał w kolejnych składach parlamentu, zawsze będąc wpływową postacią ugrupowań, do których po kolei należał. Wymieniano go jako pewnego kandydata na premiera, a nawet prezydenta RP.
Ona do polityki trafiła przez niego. I też osiągnęła całkiem wysoką pozycję: była przewodniczącą Europejskiej Ligi Kobiet, doradcą głowy państwa, a w końcu, choć jest Niemką, została posłanką w parlamencie RP. I zyskała status zapraszanej do telewizji i kolorowych magazynów celebrytki.
Dziś oboje są poza główną sceną. Sporo czasu spędzają poza krajem. On należy do ostrych krytyków Tuska, Platformy i całej polskiej polityki. Ścigany – jak twierdzi – przez komornika (o nieokreśloną do końca kwotę) sugeruje, iż rozważa emigrację.
Czy to okrutna polityka ich wypluła, czy oni sami się z niej wyprowadzili? Nawet wielu dobrych przyjaciół Rokitów przyznaje, że bez dawki psychologizowania na to pytanie się nie odpowie. Często wnioski są przykre, więc niektórzy godzą się na rozmowę anonimowo.
Ach, co to był za ślub
26 lipca 1994 r., krakowska bazylika ojców dominikanów, modna wśród tutejszej młodej inteligencji. Pan młody występuje w czarnym garniturze i białej muszce, pani młoda – w białym kostiumiku i kapeluszu z koronkami. Wielu spośród gości to postaci publiczne. Gratulacje składają Bartłomiej Sienkiewicz, Konstanty Miodowicz, nie licząc innych aktywistów dawnej opozycji.