Te słowa wypowiedział podczas czerwcowego grilla ze znajomymi Maks, 38 lat, tata dwojga dzieci, okazjonalny scenarzysta filmowy z Warszawy. Maks (FB 2008–2013) odłączył się od systemu, jak mówił, po miesiącach przemyśleń, ale głównie na skutek informacji o wyznawcach FB, którzy w kwietniu zdemolowali krakowski park, a także po ośmieszeniu, jakie w maju zgotował wyznawcom szwedzki oddział Unicefu.
Unicef w paru zjadliwych spotach uświadomił fejsbukowiczom, że klikanie w ikonkę like (lajk) na ekranie komputera – dłoń z podniesionym kciukiem, wprowadzona przez FB w 2009 r., by dać użytkownikom możliwość niewerbalnego wyrażania uczuć – nie oznacza konkretnych pieniędzy, za które kupuje się szczepionki dla umierających dzieci. Lajkowanie Unicefu służy jedynie darmowemu podbudowywaniu ego, a dzieci umierają nadal z braku realnych pieniędzy. Jednak właśnie pieszczenie ego, jak powiedział Maks, jest główną korzyścią posiadania konta na FB.
Kilka osób na grillu zaprotestowało, nazywając Maksa frustratem…
Cały reportaż Marcina Kołodziejczyka w najnowszym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, na iPadzie i w Polityce Cyfrowej.